Protest mieszkańców! Piszą petycję, bo obawiają się gryzoni, skażenia środowiska i smrodu!
W podłęczyckiej wsi nie chcą sortowni odpadów. Mieszkańcy rozpoczęli zbieranie podpisów pod petycją i sprzeciwiają się planom dot. tej inwestycji. Na ostatniej sesji gm. Łęczyca Witold Rytczak, sołtys Gawron, pytał wójta o wydaną przez urząd zgodę dla inwestora.
– Nie chcemy śmieci w środku wsi, bo to oznacza smród i gryzonie. Przecież w pobliżu mieszkają ludzie, małe dzieci, dlaczego właściciele otrzymali zgodę z urzędu – dziwił się sołtys.
– W ramach swoich kompetencji wystąpiłem do stosownych organów o narzucenie właścicielom sortowni wykonanie operatu wpływu prowadzonej działalności na środowisko. Na początku maja br. otrzymałem odpowiedź, w której orzeczono o nie nakładaniu obowiązku przeprowadzania oceny oddziaływania na środowisko dla przedsięwzięcia polegającego na utworzeniu punktu zbierania i przetwarzania odpadów we wsi Gawrony. W planie zagospodarowania przestrzennego dla gminy Łęczyca teren, na którym ma być uruchomiona działalność jest do tego celu przeznaczony. Z formalnej strony wyczerpałem możliwości ingerowania w rozpoczęcie i prowadzenie przedsięwzięcia – powiedział wójt Jacek Rogoziński.
Rozmawialiśmy z inwestorami.
– Rozumiemy w pełni obawy mieszkańców, ale dlaczego nie przyjdą z nami porozmawiać. Chętnie wyjaśnimy na czym ma polegać nasza przyszła działalność, w jej tytule mamy jasno określone zbieranie i przetwarzanie a nie gromadzenie odpadów – wyjaśnia jeden z przedsiębiorców. – W mojej ocenie to sołtys winien się z nami skontaktować, bo to on jest przedstawicielem władzy w środowisku wiejskim. Na razie to my tu sprzątamy, musimy przeprowadzić też remont budynków, do rozpoczęcia właściwej działalności jeszcze dość daleko.
Inwestycja ma być realizowania na terenie firmy Krystyny i Stefana Politańskich.
– Jesteśmy w trakcie zbycia tej nieruchomości – wyjaśniają Politańscy. Niebawem się wyprowadzamy. Przez 29 lat prowadziliśmy tutaj chów drobiu. Z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że współżycie z ludźmi było różne.
– Do dziś nie zapomnę, kiedy któregoś ranka znaleźliśmy powieszone w torbie na klamce dwa wygłodniałe i przerażone szczeniaki – mówi pani Krystyna wskazując na teraz zadowolone, wierne psy. – Szkoda, że sołtys zamiast skontaktować się z przedsiębiorcami staje na czele buntu. Ludzie są zdenerwowani, bo tak naprawdę nikt im nie powiedział na czym będzie polegała działalność.
Jowita Kujawa, jest matką dwójki małych dzieci.
– Nie jest mi wiadomym na czym dokładnie będzie polegała ta działalność, ale słowo odpady budzi moje najwyższe emocje. Mieszkam tu po sąsiedzku, mam małe dzieci i nie wyobrażam sobie tego smrodu, gryzoni i plagi much…
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.