Co o koszmarnym wypadku powiedzieli nam dyrektor szkoły, właściciel gospodarstwa i policja?
To miała być pełna przyjemnych doznań wycieczka do Nieborowa pod Łowiczem. Uczniowie szkoły podstawowej nr 2 w Ozorkowie, nieświadomi co ich spotka, byli nastawieni na przygodę i przyjemne spędzenie tego dnia. Doszło jednak do nieszczęśliwego wypadku. Janek stracił palca.
Nikt nie mógł się spodziewać tego dramatu. Wycieczka uczniów z czwartej klasy podstawówki zorganizowana została przez jedno z łódzkich biur podróży. Razem z uczniami pojechały wychowawczynie. Małgorzata Syncerek, dyrektor SP2, zapewnia, że cztery wychowawczynie nie popełniły żadnego błędu.
– Jestem przekonana o tym, że w stosunku do wychowawców nie można dochodzić odpowiedzialności dyscyplinarnej za to, co stało się w Nieborowie – usłyszeliśmy. – Nie można było tego przewidzieć. To nie jest niedopatrzenie, ani wina opiekunów. Janek, po zabawie w hali na dmuchańcach, wybiegł wraz z grupą innych dzieci w stronę karuzeli. Chciał nią ruszyć i niestety włożył palce w koło zębate.
Jak się dowiedzieliśmy, chłopiec stracił najmniejszego palca u prawej ręki. Mechanizm napędowy karuzeli łańcuchowej zmiażdżył mu też kolejne dwa palce. Na miejsce wypadku przyleciał śmigłowiec LPR. Chłopiec trafił do Instytutu CZMP w Łodzi. Przeszedł operację. Lekarze nie udzielają informacji o stanie zdrowia dziecka i czy udało się uratować uszkodzone palce.
Czy można było tego uniknąć? Skontaktowaliśmy się z właścicielem gospodarstwa agroturystycznego w Nieborowie, gdzie doszło do nieszczęśliwego wypadku.
– Od ponad 20 lat prowadzimy gospodarstwo. Nigdy nie było tu żadnego wypadku. Jest wiele urządzeń do zabawy, są konie. Do dziś nie mogę w to uwierzyć – powiedział nam pan Adrian.
Właściciel gospodarstwa – podobnie jak dyrektor podstawówki – opisał ten sam przebieg zdarzeń.
– Dzieci najpierw bawiły się na dmuchańcach. Wybiegły z hali w stronę karuzeli. Karuzela jest od tego miejsca oddalona o kilka metrów. Jest monitoring, który przejrzałem. Na karuzeli było już kilkoro dzieci. Niektóre kręciły kołem, które wprawia w ruch karuzelę. Z tyłu są jednak niezakryte koła zębatki. Tam właśnie poszedł uczeń i zaczął kręcić samą zębatką. Doszło do dramatu. Jeden z paluszków został od razu odcięty. Przy karuzeli jest informacja o tym, że obsługuje ją osoba dorosła – relacjonuje właściciel gospodarstwa agroturystycznego.
Na miejsce przyjechali policjanci z komendy łowickiej.
„Obecnie prowadzimy czynności w tej sprawie, przesłuchiwani są świadkowie. Ustalamy wszystkie okoliczności i przyczyny zdarzenia. Opiekunowie byli trzeźwi” – poinformowała redakcję nadkom. Urszula Szymczak, oficer prasowy policji w Łowiczu.
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.