Wszystkie drogi prowadzą do Częstochowy
Od 3 sierpnia do Częstochowy przybywają pielgrzymi z całego kraju. Pątnicy gromadzą się na Jasnej Górze, aby uczestniczyć w głównych uroczystościach związanych ze świętem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, przypadającym 15 sierpnia. Łęczycanie wyruszyli na Jasną Górę 6 sierpnia wraz z XVIII Łowicką Pieszą Pielgrzymką Młodzieżową. Wędrowców czeka dziewięciodniowa wyprawa, podczas której przejdą ok. 200 km. „Panie, Przymnóż nam wiary” to hasło przyświecające tegorocznym pielgrzymom.
– Pielgrzymka to magiczny czas, kiedy można poznać przede wszystkim siebie: swoje słabe i mocne strony. Na pierwszą pielgrzymkę poszłam, mając 13 lat. Taką miałam po prostu potrzebę… Mój dziadek był wtedy chory na raka i poszłam prosić o jego zdrowie. Bardzo czekał na mój powrót i kilka dni później niestety zmarł. Później byłam jeszcze trzy razy na pielgrzymkach, intencje były przeróżne – wspomina pierwsze wędrówki Iwona. – Iść na pielgrzymkę to trochę jak iść w nieznane, choć tak naprawdę cel jest wiadomy. Człowiek otwiera się na drugiego człowieka, nie wstydzimy się rozmawiać o prywatnych sprawach, wspólnie szukamy rozwiązań problemów.
Pielgrzymi wybierają się na Jasną Górę z określoną intencją. Są one przeróżne, ale najczęściej są to prośby o zdrowie dla bliskich, maturzyści oraz studenci modlą się o zdanie egzaminów. Zdarzają się także prośby bardzo osobiste np. o nawrócenie ze złej drogi, o wyleczenie z alkoholizmu, o dziecko itp.
W ciągu ostatnich dni przez powiat łęczycki przeszło wielu pielgrzymów. O wrażenia z podróży oraz intencje pątników pytaliśmy uczestników XXXII pieszej pielgrzymki diecezji płockiej, którzy zatrzymali się na posiłek i mszę w Tumie.
– To trzeci dzień naszej wędrówki, ale zmęczenia jeszcze nie odczuwamy. Śpiewamy i idziemy przed siebie, chłodzi nas lekki wiaterek – opowiadają trzej bracia spod Mławy. – O bąblach nie będziemy mówić – dodają z uśmiechem.
– Moja intencja ma charakter dziękczynno-błagalny – mówi Michał, jeden z braci. – Chciałem podziękować za ubiegły rok, za dobre żniwa i prosić o zdrowie dla chorującej mamy.
– Będę się modlić za rodzinę, aby panował w niej pokój i wszystko się w niej ułożyło – mówi najstarszy z rodzeństwa, Krzysiek. – Chciałbym odnaleźć własną drogę w tej drodze, którą zmierzamy ku Częstochowie.
Na pielgrzymkę zapisało się około 1300 osób. Nastroje są dobre, choć warunki mordercze.
– Żeby intencje zostały wysłuchane musi być trud i wysiłek. Taka waga grzechów wymaga poświęceń – mówi kleryk Grzegorz Makowski, prowadzący jedyną w Polsce grupę miedzianą. – To najpiękniejszy czas w roku, żeby pokonać siebie i swój egoizm. Pielgrzymka jest radosna, pogodna, rozmodlona, wszyscy idą z piosenką i uśmiechem na ustach, są stęsknieni za Częstochową.
– Mam 28 lat, jestem uczestnikiem pielgrzymki po raz jedenasty. To najcięższa wyprawa, w której brałem udział – mówi Adam, członek wspólnoty Ignis. – Jak do tej pory wszystkie moje prośby zostały wysłuchane i spełnione, zarówno szkolne, jak i zawodowe. W tym roku zamierzam wziąć ślub i z tą intencją dobrego ożenku idę na Jasną Górę.
Pielgrzymi-narzeczeni mają możliwość zawarcia związku małżeńskiego podczas wędrówki. Tak się stało i w tym roku: w miejscowości Głogowiec (pow. kutnowski) przysięgę złożyli Magdalena i Łukasz z Ciechanowa. Ksiądz Jacek Prusiński opowiadał o tradycyjnej ceremonii, podczas której pielgrzymująca od lat panna młoda musiała być ubrana w białą suknię. Na koniec podsumował: „Wszystko było tak, jak trzeba”.
Niektórzy jednak dopiero szukają swojej drugiej połówki i z intencją jej odnalezienia wyruszają w drogę:
– Nie każdy znajduje miłość podczas pielgrzymki, chociaż zdarzają się takie historie. Zamierzam prosić o tego jedynego, ale to nie jedyna intencja z jaką idę. Wiele osób prosiło mnie o modlitwę, więc jestem zobligowana do dotrzymania słowa – mówi Iwona. – W pielgrzymce uczestniczę po raz jedenasty, nie wyobrażam sobie roku bez niej. Tego nie da się opisać, to trzeba przeżyć; to jak ładowanie akumulatorów na dłuższy czas.
Pielgrzymom przyświeca hasło „Kto wierzy, nigdy nie jest sam”. Patrząc na wspólnie odpoczywających i biesiadujących pątników, odnosi się wrażenie, że są jedną wielką rodziną. Zwracają się do siebie „siostro” lub „bracie”, troszczą się o siebie, pomagają sobie nawzajem. Jednakże jednogłośnie stwierdzają, że bez życzliwości i gościnności spotykanych ludzi, nie daliby rady pokonać tylu kilometrów.
– Dzielimy się tym, co mamy – mówi jedna z przygotowujących posiłek, pani Joanna. – W tym roku przygotowałyśmy zupę warzywną i kompot. Rozdajemy także chleb i wodę mineralną. Sama pielgrzymowałam, więc wiem jak to jest.
Tekst i fot. (kb)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.