To cud, że nie zginął
– Widziałam moment, gdy motorowerzysta dosłownie wykonał salto w powietrzu – powiedziała naszemu reporterowi roztrzęsiona dziewczyna, która jako jedna z wielu przyglądała się akcji ratowniczej. – To były ułamki sekund. Motorower wpadł pod koła i został zgnieciony. Samochód przejechał jeszcze z tym wrakiem kilkanaście metrów.
W chwili wypadku trasą jechał akurat strażak z Konina. Wraz z drugim mężczyzną ratowali poszkodowanego. Pierwsza pomoc polegała przede wszystkim na zahamowaniu krwawienia i uspokojeniu motorowerzysty.
Kierowca volkswagena nie mógł uwierzyć w to, co się stało.
– Nic nie mogłem zrobić – mówił zszokowany. – Motorowerzystę zauważyłem w ostatniej chwili, jak ściął zakręt. Błyskawicznie zahamowałem, ale było już za późno. Po prostu wpadł mi wprost pod samochód.
Na miejsce szybko przyjechała karetka pogotowia, a następnie strażacy i policja.
Utrudnienia w ruchu trwały ponad godzinę. Policjanci wyjaśniają okoliczności wypadku.
(ps)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.