Szok! Okradziona w biały dzień
Oszuści podający się za pracowników zakładu wodociągów i kanalizacji, którzy przyszli sprawdzić „czystość wody” bezwzględnie okradli samotną starszą kobietę. Złodzieje zabrali ponad 3 tysiące zł i ślad po nich zaginął.
To z pewnością nie przypadek, że wybrali akurat to mieszkanie. Samotna, 77- letnia kobieta, która w dodatku ma problemy zdrowotne była łatwym celem dla przebiegłych złodziei. Jak doszło do tego zdarzenia?
– We wtorek, około południa, usłyszałam bardzo energiczne pukanie do drzwi. Nie spojrzałam przez wizjer, otworzyłam. Wówczas mężczyzna wszedł od razu do mojego mieszkania, bardzo nachalnie, wręcz mnie odepchnął! Powiedziałam „zaraz, kim pan jest”? Odpowiedział, że za 2 godziny nie będzie wody w całym bloku a on przyszedł sprawdzić jej czystość. Podał się za pracownika wodociągów. Zażądałam okazania legitymacji, jakiegoś dowodu, ale go nie zobaczyłam – relacjonuje zdruzgotana Irena Szadkowska. – Usłyszałam, że gdy wykona swoją pracę, to pokaże mi legitymację, ale teraz nie ma na to czasu. Weszliśmy do łazienki. Odkręcił wodę w umywalce, mnie kazał odkręcić wodę nad wanną. Usiadłam, bo mam chore kolana i nie mogę za długo stać. W tym czasie weszła kobieta, bez pukania. Powiedziała, że również jest pracownikiem zakładu. Mężczyzna zasłonił sobą wejście do łazienki tak, że nawet nie widziałam, kiedy kobieta poszła do pokoju – słyszymy. – To wszystko trwało kilka minut, zaczęłam się denerwować, że woda leci bez potrzeby, podniosłam głos. Mężczyzna cały czas udawał, że coś notuje. Po chwili, bardzo szybko opuścili mieszkanie. Nie usłyszałam nawet „do widzenia”. Zaniepokoiłam się.
Oszuści uciekli z mieszkania starszej kobiety, która po niedługim czasie zauważyła, że w jej szafie wszystkie ubrania są w nieładzie. Nerwowo sprawdziła więc miejsce, gdzie od zawsze trzymała swoje oszczędności.
– W kieszeni marynarki mojego męża schowane miałam 3100 zł. Były to pieniądze odkładane od jego śmierci. Chciałam zrobić z nich w tym miesiącu opłaty, część przeznaczyć na drobny remont łazienki. Teraz już nic mi nie zostało. Tylko parę groszy w portmonetce, której nie zabrali, bo była w innym pokoju – mówi załamana pani Szadkowska. – Policjanci powiedzieli, że są małe szanse, żeby ich złapać. Nie liczę, że odzyskam te pieniądze, przepadły. Jak można było tak postąpić?
Sytuacja, która miała miejsce we wtorek na ulicy Zachodniej, była pierwszą tego typu sprawą w Łęczycy w tym roku. Policja wcześniej nie otrzymała podobnych zgłoszeń.
– Na terenie działania Komendy Powiatowej Policji w Łęczycy od początku bieżącego roku kalendarzowego nie odnotowano przestępstw, gdzie potencjalni złodzieje, podając się za inne osoby, dokonywali kradzieży w prywatnych mieszkaniach – informuje Agnieszka Ciniewicz, oficer prasowy łęczyckiej policji.
Tak wiele mówi się o oszustach okradających starsze, samotne osoby, ale nigdy nie zdajemy sobie sprawy, że podobne zdarzenie może spotkać także nas samych. Należy zawsze sprawdzać, kto puka do drzwi i żądać okazania dokumentów. Oszuści, którzy okradli łęczycankę, to osoby w wieku około 30 lat. Mężczyzna wysoki, szczupły, ciemny blondyn, miał kurtkę w kolorze khaki. Kobieta średniego wzrostu, tęga, z czarnymi, kręconymi włosami sięgającymi ramion. W dzień popełnienia przestępstwa ubrana była w granatowy płaszcz.
tekst i fot. (MR)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.