Śmiertelne procenty
– Sąsiad prowadził melinę – usłyszeliśmy od lokatorów jednej z kamienic, przy ul. Listopadowej. – Co tu się działo, to nawet nie chce się mówić. Ciągłe pijaństwo, krzyki i awantury. Bardzo często wzywana była policja, ale melina wciąż działała. Podejrzewaliśmy, że tak to się może skończyć. Pan Dariusz nie znał umiaru. Jego organizm był wycieńczony. Alkohol raczej nie był dobrej jakości.
Reporter niejednokrotnie opisywał problem działających w mieście melin. O dziwo, niektóre z nich działają nawet blisko komisariatu – przy ul. Wyszyńskiego. Niemal każdego dnia na ławkach przy głównych ulicach w mieście siedzą lub leżą pijani delikwenci.
– Czy to się kiedyś skończy? – pyta pani Maria z ul. Wyszyńskiego. – Czy nie ma sposobu na tych pijaków? Jeśli dalej tak będzie, to wszyscy poumierają od tego wstrętnego alkoholu z melin. Ale przecież nie o to chodzi. Szkoda każdego człowieka.
(stop)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.