Sąsiedzkie waśnie. Woda podzieliła mieszkańców Chrząstówka i Topoli Szlacheckiej.
Pole na granicy dwóch wsi zostało zalane wodą z roztopów. Gospodarze przerzucają się odpowiedzialnością za to, że woda zamiast do rowów melioracyjnych spływa na posesje i zalewa piwnice domów.
– Co roku na wiosnę mamy taki problem. Być może nie byłoby aż tak źle, gdyby nie sąsiad ze wsi Chrząstówek, który nie zgadza się na udrożnienie przepustu pod swoim wjazdem na podwórko – mówi mieszkanka Topoli Szlacheckiej.
Władysław Olejniczak zapewnia, że to nie z winy zapchanego przepustu woda nie może spłynąć z pola.
– Przecież widać, że woda spływa. Być może wolno, ale na to potrzeba czasu. Nie zgadzam się z opinią sąsiadów, że to moja wina – mówi pan Władysław. – Niech pan lepiej przejdzie się do Grzybowskich, bo to na ich polu zostały zaorane rowy melioracyjne.
Kazimiera Grzybowska odbija piłeczkę.
– Niech lepiej nie wygadują głupot. Woda z naszego pola nie może spłynąć i to tylko dlatego, że Olejniczak nie zgadza się na udrożnienie przepustu – odpowiada pani Kazimiera. – Musiałby zapłacić za te prace. Dziwię się jak można zrzucać odpowiedzialność na kogoś innego.
Andrzej Wdowiak, wójt gminy Łęczyca, wie o sąsiedzkich kłótniach.
– Ten problem jest trochę bardziej skomplikowany – mówi. – Zbieracz wody nie jest drożny, rowy melioracyjne zostały zbyt płytko pogłębione. Rolnicy denerwują się na roztopy, ale gdy woda spłynie, to zapominają o podtopieniach. Nie robią nic, aby udrożnić przepusty, pogłębić rowy. Nie wszyscy płacą na spółkę wodną. Brakuje pieniędzy na niezbędne prace związane z udrożnieniem sieci. Byłem na miejscu i rozmawiałem z gospodarzami. Gdy woda spłynie, należy podjąć konkretne działania a nie tylko kłócić się. Bo sprzeczki do niczego nie doprowadzą.
(stop)
1 COMMENT
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.