Sarenka nie przeżyła. Zwierzę męczyło się przez prawie 12 godzin!
Małgorzata Rybicka do dziś nie potrafi zrozumieć, dlaczego nie udało się uratować młodej sarny potrąconej na jednej z dróg w Różycach.
– Jechałam do pracy, gdy zauważyłam na rozgrzanym asfalcie małą sarenkę. Zadzwoniłam do pracownika wydziału zarządzania kryzysowego urzędu w Parzęczewie, który poradził mi, abym sarenkę przetransportowała do sołtysa Różyc. Tak też zrobiłam. Miałam zapewnienie od pracownika urzędu, że wkrótce do sołtysa przyjedzie weterynarz – słyszymy od pani Małgorzaty.
Sarenka trafiła do sołtysa przed godz. 19.
– Nie było widać zewnętrznych obrażeń – mówi sołtys Stanisław Pawlak. – Sarenka była spokojna, nie mogła stać na nogach. Ułożyliśmy ją na legowisku, a ja zadzwoniłem na policję. Od funkcjonariuszy usłyszałem, że przyjedzie weterynarz.
Małgorzata Rybicka pojechała do pracy. Nie mogła jednak się na niej skupić.
– Zadzwoniłam do sołtysa zapytać, czy był weterynarz. Usłyszałam, że jeszcze nie przyjechał. Później praktycznie przez cały czas wisiałam na telefonie. Dzwoniłam do wielu instytucji, które teoretycznie mogłyby pomóc. Wykręciłam m.in. numer 112, 997, 987. Skontaktowałam się ze strażą miejską w Zgierzu, kołem łowieckim, Animal Patrolem, nadleśnictwem, łódzkim ZOO oraz Centrum Rehabilitacji Dzikich Zwierząt. Niestety, każdy odbijał piłeczkę a konkretnych działań nie było.
Nasza czytelniczka po pracy pojechała do sołtysa.
– Rano zabrałam sarenkę od sołtysa i pojechałam z nią do jednej z lecznic weterynaryjnych w regionie. Tam dali sarence nawet imię, Bambi. Niestety, po godzinie otrzymałam telefon, że sarenka nie przeżyła. Miała liczne obrażenia wewnętrzne. Pani weterynarz powiedziała, że była szansa. Ale sarenka powinna mieć udzieloną pomoc dużo wcześniej…
Dlaczego na miejsce nie przyjechał weterynarz współpracujący z urzędem gminy w Parzęczewie?
„Zgodnie z uchwałą Rady Gminy w Parzęczewie w sprawie przyjęcia Programu opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania bezdomności zwierząt na terenie gminy, całodobową opiekę weterynaryjną w przypadkach zdarzeń drogowych z udziałem zwierząt realizuje lekarz weterynarii, z którym gmina zawarła umowę. W opisywanym przez redakcję przypadku, zwierzę zostało zabrane z miejsca zdarzenia (w sobotę, w godzinach wieczornych ok. 19:00) i samodzielnie przetransportowane w inne miejsce, a w dalszej kolejności do kliniki weterynaryjnej (we wczesnych godzinach porannych). Każda osoba, która potrąciła albo znalazła ranne zwierzę przy drodze jest zobowiązana do udzielenia mu pomocy. Nie wolno jednak dotykać zwierzęcia, ani wieźć go na własną rękę do weterynarza. W pierwszej kolejności należy zadzwonić na numer alarmowy 112 lub 997. Policja przyjedzie na miejsce zdarzenia i powiadomi służby weterynaryjne, które podejmą leczenie lub uśpią zwierzę. Przed przyjazdem służb należy zabezpieczyć miejsce zdarzenia. Sprawa nie pojawienia się weterynarza na miejscu zdarzenia jest wyjaśniana – czytamy w odpowiedzi urzędu gminy w Parzęczewie.
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.