Mieszkanka Łęczycy walczy o odszkodowanie. Ubezpieczyciele odmawiają wypłaty
– To kpina! – mówi mieszkanka Łęczycy
Już dwukrotnie Anna Grabowska otrzymała decyzję odmowną z zakładu ubezpieczeniowego, którego jest klientką od 26 lat. Złożyła wniosek o wypłatę odszkodowania za złamaną rękę. Dodatkowo, przyznania odszkodowania odmawia też ubezpieczyciel miasta, mimo że do wypadku doszło na chodniku administrowanym przez służby miejskie.
– Wcześniej nie było takich problemów. To moje prywatne ubezpieczenie, od 26 lat płacę po 50 złotych na miesiąc. Przez ten czas korzystałam z wypłaty odszkodowania dwa razy, to były drobne sprawy. Teraz, kiedy jestem po złamaniu ręki, w wyniku którego, jak opisał lekarz, doszło do trwałego urazu, firma ubezpieczeniowa odmawia mi prawa do odszkodowania pisząc, że nie ma dowodów, że ręka była złamana. To dla mnie absurd, bo jest cała dokumentacja medyczna, są płyty ze zdjęciami, zaświadczenia lekarskie i opisy badań – mówi A. Grabowska. – Od decyzji odmowy odwoływałam się już dwa razy, trzeciego odwołania do nich nie wysłałam, zwróciłam się natomiast z prośbą o pomoc do rzecznika finansowego od ubezpieczeń. Czekam na odpowiedź z jego strony. Nie wykluczam, że będę musiała wystąpić na drogę sądową. Uważam, że odszkodowanie mi przysługuje. Oprócz tego, że mam trwały uszczerbek na zdrowiu, ręka mnie boli, to jeszcze pogorszyła się sytuacja materialna mojej rodziny, bo nie mogłam kontynuować zatrudnienia po zakończeniu stażu.
A. Grabowska 6 lutego wyszła z mieszkania przy ulicy Wrzosowej, żeby wyrzucić śmieci. W drodze powrotnej poślizgnęła się na oblodzeniu i upadła na prawą rękę. Okazało się, że doszło do złamania głowy kości promieniowej.
Chodnik należy do miasta. Mieszkanka w urzędzie miejskim także złożyła pismo z prośbą o przyznanie odszkodowania. Po dwóch tygodniach firma ubezpieczeniowa przysłała decyzję – także odmowną.
– Napisali, że doszło do nieszczęśliwego wypadku i nie ma w tym winy służb miejskich, bo tego dnia ani dnia poprzedniego w Łęczycy nie padał śnieg ani deszcz, więc nie doszło do zaniedbania. Śniegu nie było, ale oblodzenie tak. Chodnik nie był posypany, był śliski i niebezpieczny a w mojej ocenie miasto ma obowiązek zadbać o bezpieczeństwo na chodnikach w okresie zimowym – dodaje. A. Grabowska.
Mieszkanka Łęczycy liczy, że sprawę uda się załatwić bez interwencji sądu. Ale w obu przypadkach takiej możliwości nie wyklucza.
– To będzie ostateczność, ale będę walczyć o swoje. Mam świadka mojego wypadku, zdjęcia chodnika z tego dnia oraz z innych dni, które pokazują, że na naszym osiedlu zimowego utrzymania praktycznie nie było oraz całą dokumentację medyczną.
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.