Mieszkańcy protestują
Na wsiach pod Poddębicami nie jest spokojnie. Niedawno w miejscowości Biała Góra odbyło się spotkanie w sprawie planowanej budowy schroniska dla zwierząt w Woli Niedźwiedziej. Pod protestem przeciwko tej inwestycji podpisało się ponad 150 mieszkańców.
Sala miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej w Białej Górze wypełniła się po brzegi. Na spotkanie zjechali mieszkańcy z okolicznych miejscowości, m.in. Starego Gostkowa, Pełczysk, Wólki, Starzyny, Woli Niedźwiedziej. Oprócz niezadowolonych ludzi w spotkaniu wzięli też udział poseł Piotr Polak, senator Przemysław Błaszczyk, radni powiatowi i gminni.
Zabrakło inwestorów. Jak się dowiedzieliśmy schronisko chce wybudować czterech przedsiębiorców – syn starosty poddębickiego, były wójt Zadzimia, jeden z biznesmenów z Poddębic i były policjant. Rozmowa o planowanym schronisku była niezwykle emocjonująca. Ludzie nie kryli swojego negatywnego nastawienia ws. inwestycji.
– Planowane jest duże schronisko. Na półtora tysiąca psów. Nie trzeba być ekspertem, aby wiedzieć, że takie przedsięwzięcie wiąże się dla okolicznych mieszkańców z uciążliwościami. Będzie hałas i smród. Schronisko planowane jest w bliskiej odległości od zabudowań. Dlatego chyba nie ma się co dziwić, że ludzie tego nie chcą – mówi Danuta Jesionowska.
Sprzeciwiający się inwestycji podkreślają, że jeden z pomysłodawców schroniska (były wójt Zadzimia) ma działkę w swojej miejscowości.
– Dlaczego nie wybuduje schroniska w Zadzimiu? – pyta pani Danuta. – Odpowiedź jest prosta. Nie chce robić kłopotów swoim sąsiadom.
Piotr Kuropatwa, wójt Wartkowic, zdaje sobie sprawę z krytycznego nastawienia mieszkańców. Jednak zablokowanie budowy schroniska może okazać się niezwykle trudne. Chodzi o to, że w Polsce nie ma „ustawy odorowej”, fetoru nie da się dokładnie zmierzyć.
– I tu jest cały problem – mówi wójt. – Nie można zablokować inwestycji tylko z tego powodu, że zapach może być nieprzyjemny. Na chwilę obecną mogę jedynie trochę uspokoić mieszkańców, że wniosek dot. planowanej budowy schroniska nie jest kompletny.
Inwestorzy muszą uzupełnić wniosek, jeśli dalej myślą o budowie schroniska. Brakuje m.in. informacji związanych z infrastrukturą usługową oraz dotyczących odległości od najbliższych zabudowań. Jak na razie, nie wiadomo jeszcze czy schronisko posiadać będzie własną spalarnię.
Mieszkańcy czekają na kolejne spotkanie, tym razem z udziałem inwestorów.
Po formalnych rozmowach na temat schroniska – jak usłyszeliśmy – doszło do nieprzyjemnej sytuacji przed jednostką OSP.
– Pan wiceprzewodniczący rady powiedział do kolegi, że szkoda, iż nie ma flinty. To co? Chciał strzelać do ludzi? – pyta zbulwersowana Danuta Jesionowska.
Grzegorz Chwiałkowski, wiceprzewodniczący rady gm. Wartkowice, przyznaje, że użył takich słów.
– Ale wypowiedziałem się w zupełnie innym kontekście – tłumaczy. – Rozmawiałem z kolegą myśliwym po oficjalnym spotkaniu i rzeczywiście mówiłem o flincie. Jednak moja wypowiedź nie dotyczyła ludzi, a bezpańskich psów. Wiem, że myśliwy nie może strzelać do takich psów. Raczej rozmawialiśmy w tonie bardzo luźnym. Szkoda, że pani Jesionowska podsłuchując takie rozmowy, nie do końca wie o co w nich chodzi. Jeśli dalej będzie mnie szkalować, to będę musiał iść do sądu.
Czy dojdzie do spotkania mieszkańców z inwestorami i czy powstanie schronisko? O sprawie będziemy informować.
(ps)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.