Lokatorzy nabici w kuchenkę
W piątek na osiedlu Zachodnia zawrzało. Na jaw wyszło, że starsi mieszkańcy ulegli namowom pracowników firmy G. (nazwa do wiadomości red.) i zakupili nowe kuchenki, które rzekomo miały podlegać wymianie, ponieważ były niesprawne i niedostosowane do wymiany gazu na ziemny.
Powiadomiony o sprawie przez mieszkańców radny Zenon Koperkiewicz szybko zareagował i alarmował sąsiadów o niebezpieczeństwie. Sytuacja zaogniła się gdy doszło do bezpośredniego starcia z pracownikiem zakładu handlowo–usługowego. Radny wraz z sąsiadem zablokował próbującego odjechać handlowca. Wezwano policję, która niebawem zjawiła się na miejscu. W międzyczasie doszło do ostrej wymiany zdań i szarpaniny, padło kilka niewybrednych słów. Przybyli na miejsce funkcjonariusze ograniczyli się do wysłuchania obu stron i poinformowania o możliwości rozwiązania sprawy na drodze cywilnej. Pracownicy firmy posiadali pozwolenia na handel sprzętem agd. Z punktu prawnego znamion oszustwa nie było.
– Jako przedstawiciel wspólnoty i radny zobowiązany jestem do opieki nad mieszkańcami. Ten pan świadomie wprowadza ludzi w błąd. Powołuje się na administrację i przekonuje ludzi, że działa na jej zlecenie, co jest nieprawdą. Nie przewidujemy żadnej wymiany gazu na ziemny, więc kuchnie nie muszą być wymieniane z tego tytułu – informuje i przestrzega radny Zenon Koperkiewicz. – Ci ludzie są doskonale zorientowani w działaniach marketingowych i przeszkoleni, robią pranie mózgu mieszkańcom i jak widać skutecznie namawiają do wymiany. Ich ofiarami padają głównie osoby starsze, którym wiedzą co powiedzieć. Zmuszane są podstępem do podpisywania umów dla nich niekorzystnych. To jest wykroczenie.
Na wymianę, a raczej zakup kuchenki, zgodziła się pani Józefa Witkowska, którą poinformowano, że stary sprzęt nie spełnia wymogów i grozi wybuchem. Pomimo wątpliwości dała się namówić na podpisanie umowy.
– Zadawałam pytania i otrzymywałam sensowne odpowiedzi, więc zgodziłam się – mówi pani Józefa. – Byłam też święcie przekonana, że przybyły pan ma zezwolenie od wspólnoty. Oczywiste dla mnie było, że jeśli wchodzą na nasz teren to są gdzieś zameldowani.
W opowieściach osób, które dały namówić się na zakup pojawia się pewien schemat: wybierani są starsi mieszkańcy, podczas namów przedstawiane są nazwiska sąsiadów, którzy podpisali już umowy, a w nowo zawieranych brakuje informacji o liczbie rat, w których mają być spłacane urządzenia. Pracownicy szybko montują nowe kuchnie i zabierają stare. Cena dostarczonego sprzętu jest mocno zawyżona, bo sięga ponad 1,5 tys. zł.
– Cały czas przestrzegam przed wpuszczaniem obcych osób do domu, zwłaszcza jeśli powołują się na działalność wspólnoty. Wszystkie sprawy omawiamy na posiedzeniach i mieszkańcy informowani są o wszelkich zmianach – ostrzega radny Koperkiewicz.
„Nabić w kuchenkę” nie udało się pani Stefanii Ustimow, która z pomocą sąsiada pozbyła się „natręta”.
– Zapytano mnie od ilu lat mam kuchnie i powiadomiono, że jest już stara i trzeba ją wymienić i oni od tego są. Niedawno kuchnia była sprawdzana i nie było z nią problemów. Pan nie przedstawił się, nie wiem z jaką firmą miałam do czynienia. Powiedziano mi, że nie będę za to nic płaciła. Nie chciałam się zgodzić, bo dobrze nie wiedziałam o co chodzi. W międzyczasie odwiedził mnie sąsiad, który przysłuchiwał się rozmowie. W momencie kiedy ten pan powiedział, że muszę tylko podpisać dokument, sąsiad się zdenerwował i wyrzucił człowieka za drzwi. Podejrzane dla mnie było, że od razu zażądano ode mnie podpisu, nie udzielając wyjaśnień.
Pani Stefanii, dzięki interwencji sąsiada udało się uniknąć „niezbędnej wymiany”. Ci, którzy chcieliby odstąpić od umowy mogą tego dokonać, wysyłając wypowiedzenie od niej wraz z żądaniem zwrotu zabranej kuchni listem poleconym na adres podany w dokumencie. O pomoc w sformułowaniu takiego pisma można zwrócić się do powiatowego rzecznika praw konsumenta.
Tekst i fot. (berk)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.