Dyskoteka zza ściany. Decybele z Grodzkiej
Przecież to jest nie do wytrzymania – mówi zatykając uszy mocno zdenerwowany Jan Pierzgalski, który krytykuje sąsiadów za głośne słuchanie muzyki. Wtóruje mu w tym jego córka, Dorota Przybysz. Rodzina od miesięcy informuje o sąsiedzkim problemie policję. Jak na razie nic się nie zmienia. Gdy w ubiegłym tygodniu byliśmy na ul. Grodzkiej, dyskotekowe rytmy dobiegające z otwartego okna kamienicy w której mieszkają skłóceni lokatorzy, słychać było już z daleka.
Pan Jan ma już swój wiek. Nie ma się co dziwić, że we własnym mieszkaniu oczekuje spokoju. Jak nam powiedział sąsiedzi już od dawna głośno słuchają muzyki, nawet po godzinie 22.
– Ja mogę zrozumieć, że czasami można podkręcić głośność. Ale my tutaj taką dyskotekę mamy codziennie od wielu miesięcy – mówi J. Pierzgalski. – Ostatnio jest jeszcze gorzej. Głośną muzykę słychać praktycznie przez cały dzień.
Dorota Przybysz spodziewa się dziecka. Boi się, że decybele dobiegające z mieszkania sąsiadów mogą zaszkodzić jej maleństwu.
– Najpierw próbowaliśmy rozmawiać z sąsiadami. Zwrócić uwagę, że tak nie można. To nie przynosiło efektów. Zdecydowaliśmy się więc, aby sprawą zajęła się policja. Niestety, jak do tej pory, ciszej wcale nie jest. Dzielnicowy z którym rozmawiamy zapewnia, że zwraca im uwagę. Jak widać te uwagi nie skutkują. Już nie wiemy co mamy robić.
Zarzuty odrzuca Elżbieta Kucharska, która zapewnia, że muzyka nie gra głośno przez cały dzień.
– Córki mają wakacje. Czasami puszczają sobie różne przeboje. Nie rozumiem, jak można mieć o to pretensje. Na pewno nie hałasujemy, gdy jest cisza nocna. A w ogóle jest jakimś absurdem, że z naszego powodu interweniowała policja. W życiu nie rozmawiałam z dzielnicowym.
Końca sąsiedzkich kłótni nie widać. Mamy jednak nadzieję, że lokatorzy dojdą wkrótce do porozumienia… tym bardziej, że wkrótce kończą się wakacje.
(stop)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.