Bury, Bottecchia i NSU…
Marek Kuraś nawet nie wie, ile rowerów składuje w piwnicy. Doskonale jednak pamięta zabytkowe dwukołowce. Nie ukrywa, że jest miłośnikiem starych jednośladów.
– Pojechałem kiedyś do Niemiec po rower, który liczył sobie grubo ponad 100 lat. Nie myślałem o kosztach dojazdu i remoncie tego roweru. Kocham takie zabytki. Stalowy rower miał nawet jeszcze znamionową tabliczkę wskazującą, że został wyprodukowany krótko przed 1900 rokiem – mówi pan Marek, znany w mieście miłośnik jednośladów. – Na przekładni miał napis Bury. Takie rowery, to dla mnie prawdziwe perełki. Uwielbiam myśleć nad tym, kto przedtem jeździł takim rowerem. Może jakiś szlachcic, znana osoba. Burego sprzedałem innemu miłośnikowi bicyklów spod Aleksandrowa.
Marek Kuraś wciąż trzyma inne stare jednoślady, chociażby kolejny niemiecki rower NSU czy też włoski Bottacchia.
– Te rowery liczą sobie ponad pół wieku. Trzeba je naprawić, ale przyznam, że brakuje mi czasu. W Poddębicach bardzo szybko przybywa miłośników jazdy na rowerze. Mam sporo pracy z naprawą jednośladów. Niestety, znaczna część rowerów kupowanych w naszych sklepach, to chińskie i nietrwałe produkty. Naprawa takiego roweru nierzadko przewyższa jego wartość.
M. Kuraś rzemiosła nauczył się od swojego ojca. Teraz sam uczy naprawy rowerów syna.
– Nie ma szkoły w której kształcą w tej dziedzinie. Chciałbym, żeby syn dalej prowadził zakład i jeśli tylko będzie chciał, to jeszcze długo u Kurasiów będzie można naprawiać jednoślady…
(stop)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.