Biegała z butlą gazową. Chciała wysadzić dom – mówią lokatorzy
Z zewnątrz kamienica nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle innych budynków przy ul. Kaliskiej. W środku trwa jednak prawdziwa wojna między lokatorami, którzy oskarżają sąsiadkę o chorobę psychiczną. Starsza pani miała kilka dni temu straszyć mieszkańców, że wysadzi budynek w powietrze. O problemach lokatorskich wie policja, prokuratura, sąd i ośrodek pomocy społecznej. Czy ma dojść do tragedii, by odpowiednie instytucje poważnie potraktowały sprawę?
– Boję się o swoje dzieci. Sąsiadka nie daje nam normalnie żyć. Biega z butlą gazową po korytarzu. Krzyczy, że wysadzi całą kamienicę i że wszyscy tu zginiemy. Straszy też nożem moje dzieci. Jak długo można żyć w takich warunkach – pyta Angelika Zdończyk.
– Ta pani jest chora psychicznie i powinna się leczyć. Wymyśla niestworzone historie, ma urojenia. Cały czas szuka wrażeń, jest nieobliczalna – dodaje Longin Surawski, kolejny lokator kamienicy. – Jesteśmy znerwicowani, nie wiemy czego się spodziewać. Najgorsze jest to, że świadkami różnych incydentów są dzieci. Słyszą jej krzyki, bluźnierstwa. Niedawno sąsiadka oskarżała mnie, że ją zgwałciłem. To zniesławienie. Nie zostawię tak tego!
Gdy w ubiegłym tygodniu odwiedziliśmy lokatorów kamienicy, widok dzieci pani Angeliki nie pozostawiał złudzeń. Maluchy boją się sąsiadki. Na sam jej widok kilkuletni Mateusz w naszej obecności schował się pod kołdrę a mała Weronika tuliła się wciąż do matki.
Syn oberwał kiedyś kubkiem w głowę. Zgłosiłam to na prokuraturę, ale powiedzieli mi, że to mała szkodliwość czynu była i nic nie zrobili – mówi A. Zdończyk. – Boję się, że w końcu naprawdę dojdzie do jakiejś tragedii.
Zofia Izydorczyk odrzuca wszystkie zarzuty.
Nie pozwolę się stąd wyrzucić – słyszymy. – To są rodziny wielodzietne, im chodzi o mój metraż i dlatego wymyślają te wszystkie bzdury. Dokuczają mi, ingerują w moje życie prywatne, ja na to nie pozwolę. Niszczą moje mienie, chcą w ten sposób pokazać swoją władzę.
Policja do awantur między sąsiadami przyjeżdża bardzo często.
– W ciągu bieżącego roku podejmowaliśmy już 24 interwencje w tej kamienicy. W zależności od charakteru zgłoszenia interweniujący policjanci pouczają strony o możliwościach prawnych prowadzących do rozwiązania sporu czy konfliktu, w ramach którego zostali wezwani – informuje st. asp. Agnieszka Ciniewicz, rzecznik łęczyckiej policji.
Lokatorzy domagają się, aby pani Zofia była poddana przymusowemu leczeniu. Żądają natychmiastowych działań m.in. ze strony ośrodka pomocy społecznej.
Zofia Izydorczyk pozostaje pod naszą opieką – zapewnia Bogusława Nawrotek, starszy pracownik socjalny MOPS w Łęczycy. – Jesteśmy u niej dość częstym gościem. Choć zdarza się, że nie otwiera nam drzwi. Zgłaszających się do nas sąsiadów informujemy o możliwych rozwiązaniach, także tych na drodze sądowej. W tym przypadku prowadzimy rozmowy, doradzamy, aby sąsiedzi doszli do porozumienia.
Iwona Porczyńska, kierownik MOPS, informuje, że podjęła w tej sprawie przewidziane przepisami prawa działania.
– Na pewno nie zostawimy tak tej sprawy. Musimy porozmawiać z naszą podopieczną, wyjaśnić zarzuty lokatorów. To naprawdę trudna i dość delikatna sprawa. Nie jest tak, że nic nie robimy – mówi kierownik ośrodka.
Tekst i fot. Katarzyna Bernacka
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.