Miłość do gołębi
Gołębie hodował mój ojciec a wcześniej dziadek. Ja też jestem gołębiarzem. Tak musiało być, jest to mój sposób na życie – mówi Sylwester Chojnacki. Staropolski srebrniak, to najpopularniejszy hodowlany gołąb. Bródek jest ciemny a jego nazwa wzięła się z charakterystycznej bródki. Grzywacz jest dużych rozmiarów – o gołębiach pan Sylwester
może rozmawiać godzinami. – Hoduję praktycznie przy każdej ulicy były hodowle. Teraz gołębiarzy jest w mieście coraz mniej. Wiadomo, czasy się zmieniają. Młodzi nie mają już takiej cierpliwości, która wymagana jest przy hodowli gołębi
– mówi S. Chojnacki. Gołębiarz zdradził nam, że z powodu swojej pasji miał mały konflikt z małżonką. – Na gołębie można stracić sporo grosza. Cena niektórych osiąga na rynku nawet 2 tys. złotych. Kupowałem takie gołębie. Jeździłem na targ do Łodzi, Zgierza, gdzie hodowcy handlowali gołębiami. Bywało, że traciłem sporą część pensji i nie dziwię się, że żona miała do mnie o to pretensje. Ale to już przeszłość. Nie kupuję do hodowli nowych gołębi. Uważam, że najlepiej trzymać gołębie z własnej hodowli. Raz, to zaoszczędzi się trochę grosza a dwa, to jest pewność, że nowy gołąb nie przyniesie do hodowli jakieś choroby. Sylwester Chojnacki trzyma gołębie tuż przy kamienicy w której mieszka. Urządził gołębiom dom w starej komórce. Co takiego pociągającego jest w hodowli gołębi? – pytamy pana Sylwestra. – Tego tak prosto nie da się wytłumaczyć. Kocham gołębie, lubię na nie patrzeć, szczególnie podczas lotu. To mnie odpręża. Ktoś mógłby powiedzieć, że to tylko ptaki. Że nic nie rozumieją. To nie jest prawda. Poznają mnie, wręcz czekają na mnie, gdy idę je wypuścić do lotu. Najstarszy jest Kuba, ma już ponad 14 lat. Reaguje na swoje imię. Siada mi na ramieniu, czeka jak go nakarmię. Za nic na świecie nie porzuciłbym moich ptaszków.
(stop)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.