Rolnicza blokada

lubień blok

Do nie lada awantury doszło na polach w Lubieniu. Właściciele gruntów, na których stoją słupy energetyczne ciągnikami zablokowali pracowników operatora energii. Nie zgodzili się na wymianę słupów na nowe, poddając krytyce działania starostwa powiatowego.
Decyzja starostwa upoważniła zakład energetyczny do czasowego zajęcia gruntów właścicieli w celu awaryjnej wymiany słupów energetycznych. Decyzja miała charakter natychmiastowej wykonalności i choć mieszkańcy napisali odwołanie, na niewiele się to zdało.
– Od decyzji starostwa przysługiwało odwołanie w ciągu 14 dni, odwołaliśmy się po 8 dniach, mimo to pracownicy zakładu energetycznego przyjechali wymieniać słupy. Bezprawnie, bez naszej zgody wjechali na pola, dlatego ich zablokowaliśmy – wyjaśnia Beata Bakalarz. – Nie może być tak, że piszemy odwołanie, które gdzieś przepada a firma i tak robi co chce. W odwołaniu wskazaliśmy, że nie zgadzamy się na wymianę słupów. Nieprawdą jest, że są one popękane, zniszczone, czy zagrażają bezpieczeństwu. Chodzi o to, że jeśli wymiana odbywa się w trybie pilnym, to my dostalibyśmy tylko symboliczne odszkodowanie za naruszenie terenu.
Właściciele gruntów o całe zamieszanie obwiniają starostwo powiatowe.
– Dlaczego nikt ze starostwa nie przyjechał sprawdzić, czy słupy rzeczywiście wymagają wymiany? Wydano decyzję bez potwierdzenia stanu faktycznego. W odwołaniu dołączyliśmy zdjęcia, wyraźnie widać, że słupy nie są zniszczone – mówi Sylweriusz Bakalarz. – Gdyby starostwo inaczej podeszło do tej sprawy, dziś nie byłoby całego tego zamieszania.
Na miejscu, oprócz pracowników firmy energetycznej i rolników, była policja.
– Niestety nie możemy pomóc w zażegnaniu sporu, strony muszą dojść do porozumienia. Próbowaliśmy zaprosić kogoś ze starostwa, aby przyjechał i merytorycznie wyjaśnił sprawę, niestety nikt nie przyjedzie – usłyszeliśmy od policjantów. – Stanowisko starostwa jest takie, że decyzja została wydana i nic więcej w tym temacie nie będzie robione.
– Odwołanie zostało wysłane w terminie, ktoś tu ewidentnie wyszedł przed szereg. Prawda jest taka, że gdyby rzeczywiście któryś słup wymagał wymiany, to rolnicy nie stanęliby na przeszkodzie, ale żadnych awarii tu nie ma, nic się nie przewraca – mówi Marek Jakubowski. – Został też rozpoczęty projekt przebudowy całej linii energetycznej, teraz nie wiadomo, czy coś dalej będzie z nim robione.
O komentarz do sprawy poprosiliśmy w starostwie powiatowym w Łęczycy. Skąd całe to zamieszanie i dlaczego nie wzięto pod uwagę odwołania przysłanego przez właścicieli gruntów?
– Wniosek operatora energii elektrycznej został dokładnie opisany, dlatego były przesłanki, aby wydać taką decyzję. Nie mamy obowiązku, żeby każdorazowo sprawdzać stan faktycznym, poza tym my nie jesteśmy specjalistami od linii energetycznych. Opieramy się o opinie fachowców. W dodatku, od daty wpłynięcia wniosku starostwo ma tylko 7 dni na wydanie decyzji, jest to za mało czasu, aby prowadzić postępowanie wyjaśniające – komentuje Sylwester Wierzbowski, kierownik wydziału Geodezji, Kartografii, Katastru i Gospodarki Nieruchomościami. – W takich przypadkach pojawia się pewien paradoks prawny. Od decyzji wydanej z rygorem natychmiastowej wykonalności, jak od każdej, przysługuje odwołanie, ale z uwagi na tryb naprawy awaryjnej, staje się ona wykonalna bez względu na to, czy strona w sprawie się odwoła, czy nie.
Paradoks czy nie, zarówno właściciele gruntów jak i pracownicy zakładu energetycznego stracili pół dnia i sporo nerwów. Ostatecznie doszli do porozumienia z przedstawicielem firmy. Wynegocjowali zadowalające odszkodowanie i pozwolili wjechać na swoje pola. Słupy zostały wymienione.
tekst i fot. (mr)

UDOSTĘPNIJ:
Koszmar w młynie w
Śmierdzący problem
BRAK KOMENTARZY

Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.