Zginął w strasznych męczarniach. Jak doszło do tej tragedii?
Choć od dramatu minęło już trochę czasu, wciąż nie milknie dyskusja na temat śmierci 57-letniego Stanisława F., mistrza zmiany w przędzalni przy ul. Wyszyńskiego. Śledztwo prokuratury ujawnia coraz to nowe fakty.
Tuż po godzinie 7.30 rano jeden z wałków zespołu zgrzebnego maszyny przędzalniczej wciągnął fachowca, który w ozorkowskim zakładzie pracował od wielu lat. To zastanawiające, dlaczego doszło do tej tragedii. Jak udało nam się dowiedzieć Stanisław F. ze Zgierza uczył zawodu przyszłego młodego adepta dziewiarstwa. Czy mistrz się zagapił? A może maszyna nie była w należyty sposób zabezpieczona? Pytań jest wiele.
– Zgierzanin rozpoczął pracę o 5 rano – mówi Jolanta Wódka, szefowa prokuratury w Zgierzu. – Część pracowników zakładu w Ozorkowie została już przesłuchana. Niestety, żaden z przesłuchanych do tej pory pracowników nie powiedział nam w jaki sposób mogło dojść do tej tragedii. Ustaliliśmy, że Stanisław F. został wciągnięty przez wałek pracującej maszyny. Policjanci, którzy przyjechali na miejsce, zauważyli obok maszyny ochronne rynny. Być może były to właśnie części maszyny, które zostały zdjęte i przez to przędzarka mogła pracować nawet podczas jakiś drobnych zmian dokonywanych przez pracownika. Razem z naszym śledztwem swoje dochodzenie prowadzi też Państwowa Inspekcja Pracy. Chciałabym jednak podkreślić, że na tym etapie nie można jeszcze stawiać stuprocentowych wniosków. Śmierć pracownika mogła być spowodowana niewłaściwym zabezpieczeniem maszyny, ale mogła również wynikać z winy samego pracownika. Zlecona została sekcja zwłok.
Policjanci, którzy zostali wezwani do przędzalni, zastali przerażający widok. Na wszelką pomoc było już za późno. Pracownik przeszedł przez całą maszynę. Jego ciało zostało zmiażdżone.
– Aż trudno mówić o tej tragedii – usłyszeliśmy od jednego z kolegów Stanisława F. – To był fachowiec, znał się na robocie. Wszyscy jesteśmy wstrząśnięci.
– O mistrzu zmianowym mogę powiedzieć, że był pracownikiem sumiennym. To pierwsza taka tragedia w naszym zakładzie. Zatrudniamy ponad 70 pracowników – dodaje kierownik.
Z właścicielem przędzalni nie udało nam się porozmawiać.
Prokurator Wódka twierdzi, że w ciągu ostatnich kilku lat gwałtownie wzrosła liczba tragicznych wypadków w zakładach pracy w naszym regionie.
– Oprócz tej sprawy, wciąż zajmujemy się tragicznym wypadkiem w podozorkowskiej miejscowości do którego doszło 10 grudnia na terenie zakładu produkującego włókninę (o sprawie pisaliśmy w Reporterze). Pracownik naprawiający maszynę został wciągnięty przez rolki szarpaka. Pomimo wysiłków lekarzy, nie udało się go uratować.
(stop)
TVN24 / 17 kwietnia 2015
To pierwsza taka tragedia w naszym zakładzie. Zatrudniamy ponad 70 pracowników – dodaje kierownik.
Z właścicielem przędzalni nie udało nam się porozmawiać.
i tutaj w tym momencie – kłamstwo już takich wypadków było kilka ostatnio urwała maszyna dziewiarska pracownikowi dłoń , mieszkaniec Ozorkowa w tej właśnie ” fabryce śmierci ” bo tak jest teraz nazywana …