HomeAktualności z regionuW Ozorkowie market Dino dzieli na Maszkowskiej

W Ozorkowie market Dino dzieli na Maszkowskiej

dino ozorków

Na Maszkowskiej aż huczy od komentarzy dot. nowego marketu. Inwestycja została zrealizowana tylko dzięki zgodzie pana Grzegorza – jednego z najbliższych sąsiadów działki, na której wybudowany został Dino. Decyzja mężczyzny spotkała się z krytyką niektórych mieszkańców a także sklepikarzy obawiających się konkurencji.

Market Dino miał otworzyć się na klientów już w święta wielkanocne. Tak się nie stało z powodu braku pozwolenia na wybudowanie przepompowni ścieków. Działka położona jest poniżej granicy ulicy i bez przepompowni nie da się odprowadzać nieczystości do kanalizacji w ulicy. Z opóźnienia zadowolona jest pewna grupa osób. Ci mieszkańcy mieli nadzieję, że Dino w ogóle nie będzie działał przy Maszkowskiej.

Przez ponad rok trwała sądowa batalia o to, aby market poszukał sobie innego miejsca pod działalność.

– Jesteśmy też sąsiadami tego marketu, tylko z drugiej strony działki. Od samego początku sprzeciwialiśmy się tej inwestycji – słyszymy od pani Marioli. – Spór rozpatrywał sąd. Argumentowaliśmy, że z powodu marketu nasze warunki znacznie się pogorszą, m.in. w związku z hałasem od aut klientów i samochodów dostawczych. Sąd uznał jednak, że market w tym miejscu może funkcjonować.

Pani Mariola, nie jako jedyna, z dużymi obawami czeka na otwarcie marketu. Dino ma działać od wczesnych godzin porannych do godz. 22.

– Łatwo sobie wyobrazić, że lekko nie będzie. Już teraz z powodu lamp doświetlających teren marketu, w naszym domu jest w nocy jasno. Poza tym nie ma ogrodzenia. Nie byłoby tych wszystkich problemów, gdyby nie decyzja pana Grzegorza, który zgodził się na market. Wystarczyło, żeby powiedział nie dla tej inwestycji. Wówczas najbliżsi sąsiedzi marketu mieliby podobne negatywne zdanie i inwestycja zostałaby zablokowana. Stało się niestety inaczej – dodaje ozorkowianka.

Pan Grzegorz nie ma sobie nic do zarzucenia.

– Taki już jestem, że nie szukam na siłę problemów. Uważam, że market może tu działać i nasze życie będzie się toczyło, jak dawniej. To jest przesada z tym hałasem, bo przecież mieszkamy blisko ruchliwej ulicy i cicho wcale nie jest. Samochody dostawcze mają podjeżdżać z towarem nie od strony Maszkowskiej, a od drogi krajowej. Z tego co wiem, to płot ma zostać wybudowany – mówi pan Grzegorz.

Mężczyzna przyznaje, że wie o negatywnych komentarzach niektórych mieszkańców. Jak się dowiedzieliśmy, żal do pana Grzegorza mają również w okolicznych sklepach spożywczych.

– Rzeczywiście, odkąd wyraziłem zgodę na to, aby market tu powstał, to sprzedawczynie ze sklepów spożywczych krzywo na mnie patrzą. Ale trudno, najwyżej zakupy będę robił w markecie. Mam bliżej – mówi z przekąsem mężczyzna.

Czy Dino odbierze klientów pobliskim sklepom? O to pytamy w spożywczakach.

– Czas pokaże. Liczymy, że nasi stali klienci nie odwrócą się od nas – usłyszeliśmy w „Społem”.

Podobną nadzieję wyrazili też inni sklepikarze.

UDOSTĘPNIJ:
Dominik Gabrysiak, w
Volkswagen w piachu!
BRAK KOMENTARZY

Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.