W Łęczycy jeździ się po… dywanach
Kierowcy przecierali oczy ze zdumienia, gdy w czwartek w ubiegłym tygodniu jechali ulicą Ogrodową. Na środku drogi, która – tu musimy otwarcie przyznać, jest dziurawa i gdzieniegdzie z kocimi łbami, wyłożony został perski dywan. Niektórzy zastanawiali się, czy jest to nowy sposób na zakrywanie wstydliwego drogowego problemu.
W mieście nie brakuje dziur w drogach. Oczywiście tym najbardziej znanym sposobem niwelowania problemów jest zalewaniem dziur masą bitumiczną. Kładzenie na dziury dywanów to prawdziwy przełom i to na pewno na skalę krajową.
Kierowcy nie kryli zaskoczenia, gdy zauważali na jezdni duży dywan.
– Coś takiego – dziwiła się pani Dorota, która przejeżdżała ul. Ogrodową. – Pierwszy raz widzę, aby na dziurawej drodze leżał dywan. Może po prostu ktoś pomyślał, że po dywanie będzie się jechać lepiej.
Pan Tomasz, kierowca vana, również robił duże oczy.
– Z racji wykonywanego zawodu dużo jeżdżę po drogach w całym kraju. Ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Mam nadzieję, że nie jest to nowy pomysł władz na dziury w drogach – żartował.
Przechodząca obok pani Monika także wykazała się dobrym humorem.
– No proszę, jak dobrze jest w naszym mieście… po dywanach się jeździ.
Janusz Keller z Zieleni Miejskiej, który akurat razem z innymi pracownikami sprzątał Łęczycę po sylwestrze, stanął przed dywanem jak wryty.
– Po hucznych zabawach z chodników i ulic sprzątam głównie wypalone ognie sztuczne i butelki. Widać, że ludzka fantazja nie zna granic.
Pan Janusz zwinął perski dywan z ulicy i załadował na taczkę. Dywan trafił na śmietnik. Kocie łby zostały na Ogrodowej.
Tekst i fot. (stop)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.