W każdej chwili może dojść do tragedii
Lokatorzy kamienicy przy ulicy Ozorkowskie Przedmieście boją się, żeby kiedyś nie doszło do tragedii. O pożar nie trudno, gdy zasypia się przy zapalonej świecy lub zapomina wyłączyć gaz w kuchence. W miniony czwartek po raz kolejny dym pojawił się w mieszkaniu sąsiada.– Życie moje, mojej rodziny a także sąsiadów jest w niebezpieczeństwie. Na parterze naszej kamienicy mieszka człowiek, którego zachowanie nagminnie zagraża naszemu życiu. Zagrożenie to polega na ciągłym zostawianiu na gazie garnka. Człowiek ten codziennie jest pod wpływem alkoholu dlatego zapomina o zachowaniu podstawowych zasad bezpieczeństwa. Ponieważ nie ma w domu światła wieczorami zapalana jest świeca, przy której również zasypia – wyjaśnia Karolina Milej. –Straż pożarna interweniowała już cztery razy, ale były też sytuacje, gdy nie wzywaliśmy służb. Jest to dla nas poważny problem, bo o tragedię nie trudno. Boimy się, że kiedyś nie będziemy mieli do czego wracać. Trudno nie odczuwać niepokoju przed takim zagrożeniem, bo ogień to silny żywioł, który szybko się rozprzestrzenia.
– W tym przypadku, na szczęście, nie doszło do zapalenia i szybko udało się zażegnać niebezpieczeństwo. Interwencja strażaków była minimalna, sprawdziliśmy pomieszczenie i zmierzyliśmy stężenie tlenku węgla w wydychanym powietrzu u pana przebywającego w mieszkaniu – informuje kpt. inż. Wiesław Granosik. – Zostawienie włączonego gazu pod gotującą się potrawą może stwarzać zagrożenie rozprzestrzenienia się ognia w pomieszczeniu, wszystko zależy od tego, co znajduje się w pobliżu kuchenki gazowej.
Oskarżany lokator nie ma pretensji do sąsiadów.
– To prawda, zapomniałem wyłączyć gaz pod garnkiem, gdy gotowałem bób. To dlatego, że trochę wypiłem i poszedłem spać, było to nierozsądne. Nieprawdą jest jednak, że piję codziennie, nie przesadzajmy. Biorę zbyt wiele leków, mam chore serce a poza tym, nie stać mnie na kupowanie alkoholu tak często, bo dostaję z opieki społecznej 250 zł miesięcznie –tłumaczy Sylwester Smulczyk. – Staram się żyć z sąsiadami w zgodzie. Zapewniam, że przeze mnie nikt nie ucierpi.
Sąsiadom trudno jednak uwierzyć w zapewnienia, gdy chodzi o ich bezpieczeństwo.
– Najgorsze jest to, że zostaliśmy z tym problemem sami, bo służby odpowiedzialne zawodzą. Dostaliśmy informację od straży pożarnej, iż odbyte interwencje pod tym adresem zostały zgłoszone do PGKiM-u, ponieważ jest on naszym zarządcą. Niestety, administratora kamienicy dawno nie widziałam – żali się K. Milej.
Sytuacja jest o tyle trudna, że nie dotyczy samego pomieszczenia zajmowanego przez lokatora, tylko jego osoby. – Administrator budynku ma związane ręce, gdyż nie istnieją prawne możliwości, by PGKiM nakłonił tego mężczyznę do zmiany jego zachowania. Radziłbym w tej sytuacji, aby pozostali mieszkańcy kamienicy przy ulicy Ozorkowskie Przedmieście złożyli oficjalne pismo w tej sprawie, a my przedstawimy sytuację odpowiednim organom miasta. Nie wiem natomiast, jak sprawa ta zostanie rozpatrzona – komentuje Zbigniew Gluba, kierownik Zakładu Zarządzania Nieruchomościami.
tekst i fot. (MR)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.