Tylko u nas! Wywiad z kandydatką na urząd burmistrza
Decyzję o kandydowaniu na fotel burmistrza podjęła Monika Kilar – Błaszczyk. Kierowniczka Urzędu Stanu Cywilnego w łęczyckim magistracie, radna łódzkiego sejmiku wojewódzkiego, absolwentka prawa, żona senatora Przemysława Błaszczyka.
Co skłoniło Panią do kandydowania na urząd burmistrza?
– Od wielu miesięcy docierają do mnie informacje od mieszkańców Łęczycy, że chcieliby na miejscu kandydata na fotel burmistrza zobaczyć kogoś nowego. Osobę inną niż obecny lub były burmistrz. Wspólnie z mężem podjęliśmy więc decyzję, by dać mieszkańcom Łęczycy taką możliwość.
Uważa Pani, że Pani kandydatura jest odpowiedzią na potrzeby łęczycan?
– Tak. Chcę zaproponować Łęczycy nową jakość i to w wielu aspektach funkcjonowania samorządu, urzędu i miasta. Od 11 lat pełnię funkcję kierownika Urzędu Stanu Cywilnego. Pracowałam pod rządami zarówno burmistrza Lipińskiego, jak i Olszewskiego. Każdy z nich ma plusy i minusy. Mieszkańcy pamiętają i mają świadomość jak wyglądało sprawowanie władzy podczas trzech minionych kadencji. Skoro chcą innych kandydatów, to bardzo dobrze. Dajmy łęczycanom możliwość wyboru burmistrza spośród jak największej liczby kandydatów.
Pojawiają się opinie, że kandyduje Pani na stanowisko burmistrza, tylko po to, żeby zabrać głosy wyborcze Olszewskiemu i Lipińskiemu. Czy chodzi więc o polityczną grę?
– Absolutnie nie zgadzam się z takim stwierdzeniem, szczególnie z jego drugą częścią. Wiem że kandydaci chcieliby spolaryzować scenę polityczną w Łęczycy i postawić mieszkańców przed faktem, że jak nie chcesz Olszewskiego to musisz wybrać Lipińskiego i na odwrót. Dochodzą także do mnie rozsiewane po mieście różne informacje, że odbywam potajemnie spotkania z moimi kontrkandydatami, że się dogaduję. To wszystko są kłamstwa. Zgłoszenie mojej kandydatury w wyborach i udział w nich oraz cała kampania nie miałyby sensu, gdyby przyświecał im jedynie cel gry politycznej. Powody, dla których zdecydowałam się kandydować są zupełnie inne, rzekłaby całkiem proste.
… czyli jakie?
– Przede wszystkim widzę, ilu młodych ludzi wyjeżdża z Łęczycy i nie zamierza do niej wrócić. Statystyki wyglądają coraz gorzej. Jest to oczywiście konsekwencją rosnącej stopy bezrobocia. Czytałam ostatnio informację, że w Łęczycy może zniknąć kolejny zakład i ludzie stracą pracę. Wzrost bezrobocia pociąga za sobą poważne skutki. Zwróćmy też uwagę jak wielu mieszkańców ledwo wiąże koniec z końcem. Ja nie mówię, że od razu zmienię tę sytuację, ale ludziom trzeba dać szansę znaleźć pracę.
Czy ma już Pani pomysł, jak rozwiązać problem bezrobocia w Łęczycy?
– O konkretnych działaniach i inwestycjach można mówić dopiero widząc jakim zapleczem, budżetem dysponuje miasto. Najważniejsze jest jednak, by skupić się na działaniach pożytecznych. Musimy robić to, co przyniesie korzyści finansowe dla mieszkańców i dla miasta. Miejskie inwestycje ładnie wyglądają, ale nie poprawiają ludziom warunków bytowych, nie dają im pieniędzy. Chciałabym wspierać zwłaszcza firmy rodzinne, gdzie niejednokrotnie zatrudnianych jest wiele członków rodziny, co scala nasze społeczeństwo, a młodzi ludzie nie wyjeżdżają za przysłowiowym chlebem.
Na pewno ma Pani świadomość, że stanowisko burmistrza wiąże się ze sporą ilością pracy, stresu i przede wszystkim oczekiwań społecznych, które nie zawsze udaje się spełnić. Nie obawia się Pani takiej odpowiedzialności?
– Podjęcie decyzji o kandydowaniu było dla mnie naprawdę trudne, ale nie boję się stanowiska burmistrza. Jeżeli ktoś czegoś ode mnie wymaga, to staram się zrealizować to możliwie najlepiej. Mam już doświadczenie w pracy samorządowej, ponieważ od czterech lat jestem radną Sejmiku Województwa Łódzkiego. Ze względu na pracę mojego męża jestem aktywna poprzez udział w różnych spotkaniach i działaniach społecznych. Kontakt z ludźmi czy rozmowa z nimi o ich problemach nie są mi obce. Polityka pojawiła się w moim życiu już podczas studiów i jest silnie w nim zakorzeniona.
A czym jest dla Pani polityka?
– Dla mnie polityka to sztuka rządzenia, której celem jest dobro wspólne. Zaangażowanie w pracę z ludźmi, działania mające poprawić poziom życia mieszkańców. Polityka nie jest tylko ciągiem decyzji administracyjnych, które się podejmuje. To przede wszystkim szeroko rozumiane działania.
Co wyróżnia Panią na tle innych kandydatów?
– Nigdy nie byłam burmistrzem (śmiech), jestem kobietą, no i na pewno przygotowanie merytoryczne. Ukończyłam studia na wydziale prawa i administracji UŁ, studia podyplomowe z zakresu pozyskiwania funduszy, posiadam pierwszy stopień księgowości ukończony w Stowarzyszeniu Księgowych w Łodzi oraz ukończony kurs członków rad nadzorczych. Mam też mnóstwo energii, motywacji i chęci do działania. Nie boję się aktywnej pracy społecznej.
Jakie informacje mogą chcieć wykorzystać przeciwko Pani konkurenci?
– Przeciwko mnie?…
Może jedynie fakt mojego miejsca zamieszkania. Obecnie mieszkam w gminie Daszyna. Z Łęczycą jestem jednak związana już od kilkunastu lat, tak jak mój mąż. Pracuję w Łęczycy, nasz syn chodzi w Łęczycy do szkoły i na wszelkie zajęcia dodatkowe. W tym mieście spędzamy praktycznie cały swój czas, mam tu wiele życzliwych mi osób, znajomych i przyjaciół, przez to szczególnie bliskie są mi problemy naszego miasta i jego mieszkańców.
Jak będzie wyglądała kampania?
– Każdy z kandydatów będzie miał oczywiście swój pomysł na Łęczycę, przedstawi swój program i podejmie konkretne działania, by zyskać jak największą liczbę wyborców. Ja na pewno nie będę prowadziła takiej kampanii, jaka miała miejsce cztery lata temu, nie zamierzam nikogo oczerniać, pomawiać Chcę oprzeć moją kampanię na prawdzie i rzetelnej informacji. Szczegóły mojego programu będę systematycznie prezentować w trakcie kampanii. Na swoją kampanię wykorzystam urlop wypoczynkowy. Dzięki temu w żaden sposób działania wyborcze nie będą kolidować z pełnieniem funkcji kierownika USC.
Podczas ostatniej sesji w magistracie poruszony został temat relacji rodzinnych pracowników urzędu z radnymi miasta. Wyborcy z pewnością będą zwracać na to uwagę. Jakimi kryteriami będzie się Pani kierować podczas wyboru współpracowników?
– I to jest jeden z aspektów nowej jakości, jaką chcę wprowadzić. Na pewno będę stawiać na kompetencje, a nie jakiekolwiek powiązania. Pozytywnym staje się fakt, że nie jestem urodzona w Łęczycy i ani ja, ani mąż nie mamy w mieście żadnej rodziny, w tym przypadku, to co było moją wadą staję się zaletą. Najważniejsze jest to, by dać pracę kompetentnym i wykształconym ludziom, których w Łęczycy nie brakuje, a którzy powinni być „siłą napędową” rozwoju tego miasta.
Czy może Pani krótko podsumować swoją decyzję o kandydowaniu na stanowisko burmistrza Łęczycy?
– Uważam, że nie można powiedzieć: „a może się uda”. Będę robić wszystko, żeby się udało. Dlatego podjęłam tę decyzję i będę konsekwentnie działać, by spełnić oczekiwania łęczycan. W tym celu od tego tygodnia w każdy poniedziałek i piątek w godzinach 15:30-16:30 w siedzibie biura senatorskiego w Łęczycy przy placu Kościuszki 11 pok. 12 zapraszam wszystkie osoby chętne do rozmowy ze mną i zapoznania się z moim programem. Porozmawiajmy o Łęczycy.
Zapraszam również na mój profil na facebooku.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiała:
Małgorzata Robaszkiewicz
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.