Szokujące! Od policjantów usłyszał o swojej… śmierci
Informacja o tragicznej śmierci 54-letniego mieszkańca Ozorkowa, przekazana za pośrednictwem Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi, była wstrząsająca. Na niestrzeżonym przejeździe kolejowym miał zginąć nie tylko ozorkowianin, ale również 24-letni łodzianin. Później okazało się, że doszło do pomyłki. Funkcjonariusze z wiadomością o śmierci pojechali do rodziny denata.
Przypomnijmy, że w niedzielę rano na ul. Łozowej w Łodzi renault trafic wjechał wprost pod pociąg ŁKA. Kierowca a także pasażer nie mieli najmniejszych szans. W zmiażdżonym samochodzie było ciało kierowcy, pasażer niczym z katapulty został po zderzeniu wyrzucany z auta na słup trakcyjny. Ciała zostały zmiażdżone, co uniemożliwiło identyfikację zwłok.
Policjanci znaleźli przy kierowcy dowód rejestracyjny pojazdu. Pojechali do rodziny do Ozorkowa, aby powiadomić o śmierci kierowcy.
– Byliśmy przekonani, że właściciel dowodu rejestracyjnego pojazdu nie żyje. Przy zmasakrowanych zwłokach kierowcy znaleźliśmy tylko taki dokument, nie było dowodu osobistego. Zwłoki były w takim stanie, że nie byliśmy w stanie określić chociażby wieku. Dlatego pojechaliśmy do Ozorkowa, aby powiadomić o śmierci 54-letniego mężczyzny. Drzwi do mieszkania otworzył nam właściciel dowodu rejestracyjnego, który powiedział, że niedawno sprzedał samochód 25-letniemu mieszkańcowi Zgierza – tłumaczy asp. sztab. Radosław Gwis z biura prasowego KWP w Łodzi.
Można się domyślić, jak ogromne zaskoczenie wywołała wizyta policji u mieszkańca Ozorkowa, który miał zginąć tragicznie na torach kolejowych.
Warto dodać, że zarówno 25-latek, jak i jego o rok młodszy kolega nie posiadali uprawnień do kierowania samochodem. Obydwaj pracowali w firmie zajmującej się aranżacją ogrodów. Jechali do pracy, w samochodzie znajdowały się sadzonki drzew, łopaty i taczka.
Dramatyczny wypadek wstrząsnął regionem.
(stop)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.