Strażnik zostawił fotoradar i poszedł na wódkę?
Do redakcji dotarły szokujące informacje w sprawie jednego z miejskich strażników, który w ubiegły wtorek pijany miał pełnić swoje obowiązki. Urzędnicy, którzy w tej sprawie napisali do redakcji a także mieszkańcy, którzy zadzwonili do nas, powiedzieli nam, że strażnik zostawił przy drodze fotoradar i poszedł się napić. Sprawa dotyczy funkcjonariusza, który w przeszłości miał już problem z alkoholem.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że strażnik nie przyjął propozycji burmistrza rozwiązania umowy za porozumieniem stron i załatwił sobie zwolnienie lekarskie.
W miniony wtorek, podczas dokonywania pomiarów prędkości fotoradarem przenośnym, strażnik był widziany w stanie mogącym wskazywać na spożycie alkoholu.
Już od miesiąca na naszą redakcyjną skrzynkę pocztową przychodzą wiadomości od pracowników łęczyckiego magistratu, którzy sygnalizowali poważny problem strażnika. Po pierwszej uzyskanej w ten sposób informacji, poprosiliśmy o wyjaśnienie samego zainteresowanego.
– Tak, to prawda, że miałem problem z alkoholem, ale to dawna sprawa. Cały czas się leczę i mam na to niezbędne zaświadczenia. Zależy mi na mojej pracy, dlatego nie mógłbym jej w tak nieodpowiedzialny sposób stracić – usłyszeliśmy na początku września.
Warto wspomnieć, że kilka miesięcy temu w sprawie strażnika wypowiadał się Tomasz Olczyk, komendant SM. – Owszem, pracownik miał problem alkoholowy, ale to już daleka przeszłość. Dobrze wypełnia swoje obowiązki i to jest dla mnie najważniejsze. (…) Pan burmistrz dał mu szansę i jestem przekonany, że ta szansa dana pracownikowi została przez niego w pełni wykorzystana.
Wiadomości do redakcji przychodziły jednak dalej. Ostatnia, nadesłana w minioną środę zawierała wyjątkowo negatywną wiadomość.
– Pan J. stał z radarem i był nawalony jak autobus. Kupował seteczki na stacji, potem jeździł samochodem służbowym. Z tego co wiemy, informację taką otrzymał burmistrz od kierownika stacji paliw i od ludzi którzy widzieli go na działkach pijanego a radar sobie stał sam bez nadzoru – przeczytaliśmy w nadesłanym mejlu. – To dla nas, pracowników UM straszny wstyd.
Informatorzy z urzędu twierdzili również, że partnerka strażnika, pracująca w magistracie opuściła stanowisko pracy i pojechała go szukać.
Na jednej ze stacji paliwowej usłyszeliśmy, że pracownicy zgłosili kierownikowi fakt, iż zachowanie strażnika miejskiego mogło wskazywać na to, że mógł być pod wpływem alkoholu. Doszło nawet do drobnej wymiany zdań, gdyż mężczyzna chciał kupić papierosy, ale nie wystarczyło mu pieniędzy. Nikt nie zbadał alkomatem trzeźwości mężczyzny. Zwolnienie dyscyplinarne bez niezbitego dowodu nietrzeźwości pracownika nie wchodzi więc w grę. Stosunek pracy miał zostać rozwiązany wraz ze złożeniem wypowiedzenia za porozumieniem stron z środową datą, prawdopodobnie tak się jednak nie stanie, gdyż poinformowano nas, że mężczyzna dostał zwolnienie lekarskie.
Wszelkie wątpliwości w tej sprawie wyjaśniłaby oficjalna wypowiedź z magistratu, niestety, na pytania wysłane w czwartkowy poranek jeszcze nie uzyskaliśmy odpowiedzi, a w piątek osoby wyznaczone do kontaktów z mediami znajdowały się poza urzędem. Do sprawy jeszcze powrócimy.
tekst i fot. Małgorzata Robaszkiewicz
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.