Spółdzielcy oburzeni!
– To prawdziwy skandal! Nie mogę wejść na zebranie, bo jestem z Belwederskiej? – pyta zirytowana Mirosława Stokwiszewska. – Reprezentuję interesy wszystkich spółdzielców, znam się na tym i chciałabym przedstawić fakty, nie tylko podczas drugiej części walnego, ale też dzisiaj. Rozumiem, że nie mogę głosować, ale wejść i zabrać głos, to zupełnie inna sprawa.
– Pani jest na liście w następnym dniu – skomentowała przewodnicząca zebrania Jolanta Marciniak.
Niezadowolonych spółdzielców było znacznie więcej. Głośno komentowali zaskakującą decyzję o możliwości uczestnictwa w walnym tylko dla osób zapisanych danego dnia na liście. Tym bardziej, że frekwencja nie dopisała i miejsc wolnych było sporo. Czyżby chodziło o ograniczenie możliwości swobodnej wypowiedzi? Tak myślą niektórzy członkowie „Łęczycanki”.
– To jest nie do pomyślenia, żeby się tak zachowywać, przecież jesteśmy członkami jednej spółdzielni. Skoro ma tak być to już chyba najwyższa pora zmienić ten stan rzeczy – mówił Wojciech Bogusiewicz – jeden ze spółdzielców, którzy opuścili zebranie.
– Zgadzamy się z tym, że nie można głosować, ale nie oznacza to, że nie wolno nam uczestniczyć w zebraniu – wtóruje Danuta Domińczak. – A może to sygnał do zmiany formy zarządzania zasobami mieszkaniowymi? Może to pora, aby pomyśleć o wspólnotach? Po co się denerwować i utrzymywać 22,5 etatów pracowniczych, dwóch prezesów, pomieszczenia biurowe? Nas – członków spółdzielni taka komfortowa obsługa sporo kosztuje.
Ostatecznie część osób rozczarowana i zdenerwowana opuściła spotkanie, mimo że niektórzy z nich mieli prawo obecności i głosowania w tym dniu.
Na drugi dzień skandaliczna sytuacja z pierwszej części walnych została przypomniana na forum.
– Dzisiaj widzę, że są osoby z wczorajszego zebrania, ale wczoraj rzeczywiście tak było, że nie mogli wejść na salę. Moja żona poszła do domu, bo jej nie wpuszczono – potwierdził drugiego dnia członek rady nadzorczej Tadeusz Wałowski.
– Mam wrażenie, że wróciły dawne czasy za panowania pani prezes Chodorowskiej, kiedy na spółdzielców wezwano policję – komentowała Marianna Popielarczyk.
Pomimo dużego zamieszania i wyjątkowo niskiej frekwencji na walnych przedstawiono sprawozdania finansowe zarządu i rady nadzorczej a prezesowi zarządu Jarosławowi Pacholskiemu udzielono absolutorium. Spółdzielcy zdecydowali też, że działka przy ul. Kaliskiej 39 (naprzeciwko poczty) pozostanie w zasobach „Łęczycanki”, wyrazili też zgodę na budowę nowego bloku w tym miejscu (przypomnijmy, że podczas ubiegłorocznych walnych propozycja budowy bloku została przez spółdzielców odrzucona). Być może decyzja byłaby inna, ale zainteresowanie walnymi było wyjątkowo małe. Sala bursy świeciła pustkami.
– Ludzie nie przychodzą, bo i tak zrobią jak będą chcieli. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że to jest nasz majątek a ludzie, którzy nim zarządzają, czyli ludzie, których my sami do tego upoważniliśmy nie słuchają nas – uważa Teresa Woźniak.
Jarosław Pacholski, prezes „Łęczycanki”, w sposób formalny i dość lakoniczny odniósł się do zarzutów części spółdzielców, którzy nie mogli uczestniczyć w pierwszej części walnego.
– W paragrafie 13 ust. 3 statutu jest zapis, że rada nadzorcza ustala zasady podziału na zebrania cząstkowe, zgodnie zresztą z zapisem ustawy, która wskazuje o możliwości podziału zebrania walnego na cząstkowe, w przypadku gdy spółdzielnia liczy powyżej 500 członków – usłyszeliśmy od prezesa.
tekst i fot. (mku)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.