Smutne życie Cyganów w Ozorkowie
Myli się ten, kto twierdzi, że cygańskie życie jest beztroskie i kolorowe. Jestem przykładem tego, jak bardzo codzienność może dać się człowiekowi we znaki. Z nostalgią wspominam stare czasy – mówi Kamila Dyszko, jedna ze starszych Cyganek żyjących w mieście.
Odwiedzamy romskie mieszkanie w jednej z ozorkowskich kamienic. Pani Kamila zachęca, aby rozejrzeć się wokół.
– Widzi pan jak skromnie mieszkamy. Złota tu nie ma. Ludzie myślą, że dobrze nam się powodzi. Że Cygan zawsze sobie poradzi. A tak nie jest – słyszymy.
Romka jest podopieczną MOPS. Otrzymuje co miesiąc 520 złotych. Pieniędzy brakuje na czynsz i lekarstwa.
– Mąż mi umarł. Razem ze mną jest mój wnuczek. Jego rodzice za chlebem wyjechali do Anglii. Nie zarabiają tam dużych pieniędzy. Po prostu zarabiają na życie, bo tu nie mieliby nic. Zostałam w Ozorkowie, tu jest mój dom. Jest jednak bardzo ciężko, jestem chora i czasami nie płacę czynszu, bo wydaję pieniądze na lekarstwa – słyszymy.
Rykardo, wnuczek pani Kamili, nie chce jechać za granicę.
– Z babcią jest mi dobrze – mówi chłopiec.
Szare życie, w szarej kamienicy. Smutna historia rodziny borykającej się z codziennością. Pozostały wspomnienia.
– Pamiętam jak jeździliśmy taborami po całej Polsce. Tam był nasz dom, gdzie się akurat zatrzymaliśmy. Też było biednie, ale była wolność, radość i po prostu lepsze życie. Nic praktycznie z tego nie zostało, no chyba, że wróżenie z kart. Do tej pory przychodzą do mnie mieszkańcy i pytają o swoją przyszłość – mówi Kamila Dyszko.
(stop)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.