Śmierć w studni. Czy doszło do morderstwa?
Prokuratura wyjaśnia okoliczności śmierci 74-letniego Zdzisława P., który przez kilkanaście godzin leżał w wodzie na dnie studni o głębokości około 3 metrów. Gospodarz nie mógł sam wyciągnąć ze studni topielca, dlatego potrzebna była pomoc strażaków. Ciało po wyciągnięciu ze studni było sine. Na wszelką pomoc było już za późno.
Ta śmierć wciąż jest zagadką. Tuż przed tragedią pity był alkohol. Zdzisław P. odwiedził swojego kolegę, który mieszkał kilkaset metrów od niego. Chciał uczcić swoje urodziny.
Antoni Strąkowski, właściciel domu w którym odbyła się uroczystość, nie pamięta co się stało.
– Znaliśmy się ze Zdzisiem od dawna. Przyszedł do mnie w sobotę po południu. Razem z nami był jeszcze jeden kolega i nasza przyjaciółka. Przyznaję, że alkoholu było sporo. Nie wiem, kiedy Zdzisiek wyszedł na podwórko. W studni znaleźliśmy go nad ranem – wspomina roztrzęsiony A. Strąkowski. – Najprawdopodobniej usiadł na spróchniałych deskach, którymi zabezpieczałem studnię.
Niektórzy mieszkańcy Cedrowic mówią o tym, że Zdzisław P. do studni wcale nie wpadł przypadkowo. Podejrzewają, że podczas alkoholowej libacji mogło dojść do bijatyki.
– Każdy się tu zna. Zdzisiek mieszkał sam, podobnie jak Antoni. Często się gościli i zapraszali przyjaciółkę, która również nie stroniła od alkoholu. Podobno tego dnia doszło do kłótni o kobietę a Zdzisiek został popchnięty i wpadł do studni. Zresztą Antoni po tamtej nocy ma siniaka pod okiem, który może świadczyć o bójce – usłyszeliśmy od jednego z mieszkańców.
Antoni Strąkowski, choć wcześniej nie pamiętał jak doszło do tragedii, to na pytanie o rzekomą kłótnię odpowiada stanowczo: „nie było żadnej bijatyki między nami a siniaka mam pod okiem, bo się przewróciłem”.
Andrzej Budny, sołtys Cedrowic, dobrze znał Zdzisława P.
– Też słyszałem o tym, że miało dojść do kłótni i bijatyki na przyjęciu urodzinowym. Trudno w to uwierzyć, bo Zdzisław był spokojnym człowiekiem. Tak szczerze, to nie wiem co o tej sprawie myśleć.
Podobnie wypowiada się Zdzisław Janowski, sąsiad denata.
– Jeden z policjantów miał powiedzieć, że doszło do zabójstwa. Ale nie wiemy, czy to prawda – mówi Z. Janowski.
Policjanci nie chcą się wypowiadać, przekazali materiały do prokuratury. Sekcja zwłok wyjaśni, jaka była bezpośrednia przyczyna śmierci Zdzisława P.
tekst i fot. (stop)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.