Służba zdrowia dogorywa. Lekarze boją się pacjentów, a pacjenci obawiają się lekarzy…
Pani Halina z Ozorkowa kręci z niedowierzaniem głową, gdy wspomina niedawną rozmowę z dyspozytorem pogotowia ratunkowego. Schorowana kobieta twierdzi, że ratownicy bali się do niej przyjechać, choć zapewniała, że nie ma żadnych objawów koronawirusa.
Nasza czytelniczka od lat cierpi z powodu kamieni w nerkach. Kilka dni temu miała kolejny atak. Zadzwoniła na pogotowie.
– Zadawali mi mnóstwo pytań. Czy nie mam gorączki, kaszlu, jak mi się oddycha. Po prostu chcieli wybadać, czy nie choruję na COVID. Ja to rozumiem, że trzeba być teraz ostrożnym, ale przecież pogotowie jest od niesienia pomocy chorym ludziom. Powiedziałam im, że nie mogę wytrzymać z bólu z powodu kamieni w nerkach. Błagałam, aby przyjechali. Na przyjazd karetki czekałam ponad godzinę. A gdy w końcu łaskawie przyjechali, to usłyszałam od jednego z ratowników medycznych, że oni boją się nas, a my boimy się ich – mówi pani Halina (nazwisko do wiadomości red.).
Ozorkowianka dostała w domu zastrzyk uśmierzający ból. Pogotowie nie zabrało chorej do szpitala.
– Myślałam, że umrę. Zastrzyk niewiele pomógł. Ledwo przeżyłam noc. Następnego dnia moja przyjaciółka zabrała mnie autem do szpitala w Zgierzu. Było podobnie, jak z pogotowiem. Lekarz stwierdził, że nie kwalifikuję się jeszcze do zabiegu rozbicia kamieni. Mam wrażenie, że z powodu tej pandemii nasza służba zdrowia po prostu nie istnieje – słyszymy od rozżalonej mieszkanki Ozorkowa.
Nie da się ukryć, że służba zdrowia jest w fatalnej kondycji. Informacje o braku wolnych miejsc w szpitalach dla pacjentów z koronawirusem oraz z innymi schorzeniami, niedostatki sprzętu i miejsc intensywnej terapii, kolejki karetek przed szpitalami, to m.in. sygnały świadczące o niewystarczającym przygotowaniu systemu ochrony zdrowia na pogłębiającą się pandemię.
Nierozwiązana pozostaje również kwestia niedofinansowania ochrony zdrowia i znacznych braków kadrowych. Dochodzi do niepokojących sytuacji – jeżeli ktoś z personelu medycznego ma wynik dodatni, pozostali członkowie personelu nie są wysyłani na kwarantannę. Testy są u nich wykonywane dopiero gdy rozwiną się objawy (testowanie w momencie rozwoju objawów dotyczy również samych pacjentów, w szczególności dzieci). W takiej sytuacji lekarze, pielęgniarki, czy technicy sprawują opiekę nad pacjentem bez pewności, czy sami nie staną się źródłem zakażenia. Stanowi to zagrożenie nie tylko dla zdrowia i życia personelu medycznego, ale również dla samych pacjentów.
Zaniepokojenie budzą też doniesienia o kolejkach karetek przed szpitalami, zgonach pacjentów w karetkach, wyłączaniu oddziałów i szpitali z dedykowanej działalności leczniczej i tworzeniu oddziałów covidowych niejednokrotnie bez sprawdzenia, czy w danym miejscu występują właściwe warunki techniczne.
Chaos w funkcjonowaniu publicznej służby zdrowia pogłębia odwoływanie planowych wizyt i operacji.
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.