Rośnie niechęć do kotów na osiedlach! Wszystko z powodu tajemniczej choroby
Zdania na temat dzikich kotów trzymanych i dokarmianych pod blokami na osiedlach w Ozorkowie od dawna są skrajne. Jedni koty kochają, inni nienawidzą. Po ostatnich doniesieniach o pomorze kotów w Polsce, rośnie liczba osób, które wilkiem patrzą na osiedlowe mruczki.
Redakcja jest informowana o dokarmianych, osiedlowych kotach. Wielu się to nie podoba. Wzrost krytycznych uwag, to najprawdopodobniej wynik obaw związanych z śmiertelną chorobą kotów. Niektórzy boją się o dzieci. Mieszkańcy pytają też o możliwość zakażenia się psa.
– W mieście jest spora liczba miejsc, gdzie pod blokami trzymane są koty. Buduje się im budki, dokarmia. A wiadomo, jakie mogą mieć w sobie choroby takie koty? – pyta jeden z mieszkańców osiedla przy Sucharskiego. – Teraz dużo się słyszy o tej śmiertelnej chorobie kotów. Być może ten wirus jest też groźny dla dzieci. Niepokoją się też właściciele psów. Nie ukrywam, że jestem przeciwnikiem dokarmiania i trzymania kotów pod blokami.
Według ostatnich doniesień za pomór kotów odpowiada ptasia grypa. Koty giną na skutek rozległej infekcji powodujących uszkodzenia wielonarządowe. W przypadku ostrego przebiegu choroby, śmierć nadchodzi w ciągu tygodnia. Według właścicieli padłych kotów najczęściej zaczyna się od senności, braku apetytu i utraty wagi, a kończy paraliżem i drgawkami przypominającymi padaczkę. Skutecznego lekarstwa, ani szczepionki nie ma.
Z kolei wirusolog, prof. Krzysztof Pyrć z Małopolskiego Centrum Biotechnologii UJ zauważa, że jedną z przyczyn zakażenia kotów wirusem grypy ptaków jest pokarm, na co wskazuje m.in. fakt, że część padłych kotów nie wychodziła z domów. Wirusolodzy zbadali mięso, którym karmione były zakażone zwierzęta. W jednej z pięciu próbek znajdował się wirus H5N1.
Eksperci podkreślają, że na razie nie ma mowy o możliwości transmisji wirusa z kota na innego kota, na psa, czy na człowieka.
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.