Rodzinny spór o śmieci
Janusz Domański, który skontaktował się z redakcją, nie może porozumieć się z córką i zięciem w sprawie zalegających śmieci na posesji w Karkosach. Obie strony konfliktu przerzucają się oskarżeniami, kto jest odpowiedzialny za składowane odpady oraz kto powinien je posprzątać.
– Działka jest moja, ale tu jest dom i firma córki. Ja wraz z żoną mieszkam w Łęczycy, a tutaj mamy mały domek rekreacyjny, spędzamy w nim czas kiedy jest ciepło. Denerwuje mnie, że kiedy przyjeżdżają do mnie znajomi i patrzą na te graty, to muszę się wstydzić i tłumaczyć, że to nie moje. Wciąż tylko proszę córkę i zięcia, żeby to posprzątali, ale jak widać im ten bałagan nie przeszkadza. To wykształceni ludzie na poziomie, mają pieniądze, swoich pracowników. Nie mogę zrozumieć, dlaczego nie wezmą dwóch ludzi i nie zamówią kontenera. Wystarczy pół dnia roboty – mówi J. Domański. – Ja tego sprzątać nie będę.
Rozmawialiśmy z zięciem pana Janusza, który twierdzi, że śmieci nie są zwiezione przez niego.
– To są opony, śmieci samochodowe. Teść miał warsztat, przywiózł to z Łęczycy. A drewno jest po jego altance, która się zawaliła, więc też są jego. Nie możemy się dogadać i wciąż są problemy. Mam dużo pracy, moi pracownicy też mają swoje obowiązki. Mówiłem już, że jak nazbiera się więcej tego wszystkiego, to zamówię kontener i się tym zajmę, ale nie mówiłem kiedy – usłyszeliśmy.
– Jak prowadziłem firmę, to miałem umowę na utylizację tego typu odpadów, po co miałbym je zwozić na działkę? To absurd. A kiedy zamykałem warsztat zamówiłem dwa kontenery i plac był posprzątany do czysta. Mam na to fakturę. Jestem w stanie udowodnić, że te graty są zięcia. Nie chcę podejmować bardziej radykalnych kroków, żeby wyegzekwować porządek, mam nadzieję, że trochę się zawstydzą i wreszcie to wszystko posprzątają – kwituje J. Domański.
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.