Przyjechał po śmierć!
Przypadkowy mieszkaniec w pobliżu parku miejskiego w Łęczycy zobaczył zwłoki mężczyzny wiszące na drzewie. 30-latek odebrał sobie życie.
Samobójcza śmierć młodego mężczyzny odbiła się głośnym echem w całym mieście. W przypadku młodych osób szczególnie zastanawiające są powody tak dramatycznej decyzji.
Jak się dowiedzieliśmy, 30-letni Siergiej pochodził z Białorusi. Do Łęczycy przyjechał niecałe 3 miesiące temu. Pracował w zakładzie pod Łęczycą. Mieszkał na Waliszewie w wynajętym domu razem z prawie trzydziestoma osobami zza wschodniej granicy, głównie z Ukrainy. Współlokatorzy samobójcy, z którymi rozmawialiśmy są wstrząśnięci ostatnimi wydarzeniami. Wciąż nie mogą uwierzyć, że młody, spokojny mężczyzna, który snuł plany na przyszłość, odebrał sobie życie. Przyznają jednak, że nie miał lekkiego życia.
– Do Polski przyjechał pracować, tak jak my wszyscy. Pracujemy w dużym zakładzie niedaleko Łęczycy, warunki są dobre. Siergiej na pracę też nie narzekał. Wydawało się, że odnalazł się w nowym miejscu. Chciał ubiegać się o stały pobyt, był ambitny, marzył, żeby kształcić się w zawodzie stomatologa, a w Polsce o dobre wykształcenie jest łatwiej – mówią współmieszkańcy 30-latka. – W poniedziałek jeszcze był w pracy, później poszedł na zakupy i wrócił do domu. Wieczorem wyszedł i już nie wrócił. Nie zaniepokoiło nas, że go nie ma. Często wychodził na spacery, często też jeździł do swojego przyjaciela, który mieszka w sąsiednim mieście. Czasami nie wracał na noc.
W domu na Waliszewie, kiedy było już wiadomo, że Siergiej odebrał sobie życie, lokatorzy zastanawiali się, co skłoniło młodego Białorusina do założenia sobie pętli na szyję. Jak usłyszeliśmy, nikt nie przypuszczał, że może wydarzyć się coś złego, choć w ostatnim czasie 30-latek był zmartwiony.
– Niedawno dowiedział się, że jego mama zachorowała na koronawirusa. Mówił, że leży pod tlenem. Martwił się tym bardzo. Poza czwórką przyszywanego rodzeństwa, była dla niego najbliższą osobą. W ich domu było pięcioro dzieci, wszystkie z domu dziecka. Jego mama, a właściwie opiekunka to bardzo dobra kobieta, bo stworzyła dom dla tylu sierot, na pewno był z nią mocno związany. Nie wiemy jak przebiega u niej zakażenie, może Siergiej dostał informację, że jej stan jest bardzo poważny i to go załamało? Trudno powiedzieć – dodają znajomi mężczyzny. – W Polsce nie miał nikogo bliskiego poza jednym przyjacielem, nie miał też dziewczyny.
Po zawiadomieniu policji o znalezieniu ciała, na miejsce przyjechał lekarz, który stwierdził zgon, nie wykluczając udziału osób trzecich.
– Ciało 30 – letniego mężczyzny zostało zabezpieczone. Dokładna przyczyna śmierci będzie znana po przeprowadzeniu sekcji zwłok. W tej sprawie przez łęczyckich policjantów prowadzone jest postępowanie pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Łęczycy – informuje st. asp. Mariusz Kowalski, oficer prasowy KPP w Łęczycy.
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.