Polska usłyszała o dramacie ojca. Zabili mi syna!
Cała Polska mogła usłyszeć o dramacie Bogdana Kuropatwy, który 3 lata temu stracił syna. W telewizji publicznej wyemitowany został niedawno program, który przedstawił niejasne okoliczności śmierci 33-letniego Łukasza. W tej sprawie do naszego dziennikarza zadzwonił autor reportażu. My również powracamy do tematu. Wszystko na to wskazuje, że na wniosek rodziny sprawa rzekomego samobójstwa zostanie wznowiona.
Pan Bogdan ze łzami w oczach opowiada o śmierci Łukasza.
– To był dobry chłopak. Wszyscy go lubili. Nigdy nie pogodzę się z jego śmiercią. Nigdy też nie uwierzę w to, że Łukasz popełnił samobójstwo.
W połowie 2012 roku tragedia wstrząsnęła mieszkańcami. O śmierci 33-latka do dziś mówi się w Ozorkowie.
SKOCZYŁ Z KOMINA?
Łukasz Kuropatwa według policji i biegłych śledczych popełnił samobójstwo skacząc ze szczytu komina byłych zakładów Morfeo, przy ul. Łęczyckiej. Ta wersja jest nie do przyjęcia nie tylko przez najbliższych Łukasza.
Jest wiele znaków zapytania. Ojciec 33-latka domaga się odpowiedzi, nie może zrozumieć błyskawicznego wręcz zamknięcia śledztwa przez policję i prokuraturę.
– Oficjalna wersja wydarzeń przyjęta przez funkcjonariuszy jest dla mnie zupełnie niezrozumiała. Łukasz miał wypić pół litra spirytusu, po czym wszedł na sam szczyt komina. Syn nigdy nie pił mocnych trunków. Po takiej ilości na pewno nie byłby w stanie wejść na sam szczyt komina – uważa Bogdan Kuropatwa. – Na szczycie komina ponownie miał sięgnąć po alkohol. Rzekomo wypił znów pół litra spirytusu. W jego krwi było prawie 6 promili. Zastanawia mnie dlaczego jedna butelka po spirytusie leżała na betonie przed kominem. Druga butelka po spirytusie została na szczycie komina. Na obu butelkach nie było żadnych odcisków palców. To bardzo dziwne. Moim zdaniem samobójstwo zostało upozorowane.
Niejasności jest jeszcze więcej. Pan Bogdan miał wiele czasu na analizę wydarzeń.
NIE BYŁO ŚLADÓW KRWI
To co najbardziej zaskakuje związane jest z brakiem obrażeń na ciele denata, które byłyby o wiele większe, gdyby upadek nastąpił z wysokości ponad 100 metrów.
– Nie było żadnych plam krwi. Łukasz miał jedynie ślad na głowie, jakby od uderzenia jakimś przedmiotem i ranę na boku. Nie było obrażeń wewnętrznych. Poza tym w jego ustach biegli znaleźli resztki ziemi i trawy. Jakim cudem, tego nie wiem. Syn leżał bowiem na plecach. Jest jeszcze jedna zagadka. Łukasz znajdował się aż 20 metrów od podstawy komina. Musiałby się odbić na szczycie komina na 4 metry. To nie jest możliwe.
Słowa B. Kuropatwy potwierdził biegły. Autor materiału dla telewizji dotarł także do znanego psychologa śledczego, Bogdana Lacha.
– Po zweryfikowaniu wszystkich materiałów jestem pewien, że 33-latek nie mógł popełnić samobójstwa – powiedział telewizji dr B. Lach.
ŚLEDZTWO RUSZY OD NOWA
Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że po nowych faktach śledztwo ws. śmierci 33-letniego Łukasza Kuropatwy zostanie wznowione.
– Dowiedziałem się, że sprawa nadal pozostaje w zainteresowaniu prokuratury. Chciałbym jednak, aby śledztwo zostało formalnie wznowione. Tu chodzi o sprawiedliwość i być może odnalezienie mordercy lub morderców mojego syna – słyszymy.
Teresa Kuropatwa, małżonka pana Bogdana, jest tego samego zdania.
– Zamordowali naszego syna. Jesteśmy tego pewni. Mamy nadzieję, że w końcu ta tragedia zostanie do końca wyjaśniona. Choć życia naszemu synowi niestety już nikt nie wróci…
(stop)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.