Policja mówi o odpowiedzialności urzędu miasta. Poddębicki magistrat odpowiedzi nie udziela
Mieszkańcy zachodzą w głowę i pytają, dlaczego do tej pory miejscowa władza nic nie robi, aby ukrócić szaleństwa na placu targowym w Poddębicach. Problem był opisywany wielokrotnie. W lipcu ub. roku urząd zapewniał, że zrobi z tym porządek, bo szaleństwa odbywają się na terenie zarządzanym przez miasto. Policja zapewnia, że kontroluje targowicę i karze niesubordynowanych kierowców. Smaczku sprawie dodaje fakt, że w internecie oficjalnie miejsce na placu targowym jest wskazane do legalnego driftingu.
Wystarczy, że za pośrednictwem wyszukiwarki internetowej wpiszemy słowa drifitng Poddębice, aby wyskoczył plac targowy (Rynek), który w internecie jest wskazany do legalnego szaleństwa samochodowego. Na czym polega drift? „W teorii drifting polega na celowym zerwaniu przyczepności kół samochodu przy dużej prędkości i kontrolowaniu poślizgu na jak najdłuższym odcinku. Innymi słowami „strzelam” z hamulca i trzymam gaz w podłodze”.
Od kilku lat młodzi kierowcy dają upust swoim rajdowym fantazjom.
Okoliczni mieszkańcy mają dość.
– Jak długo mamy czekać na skuteczne działania. Czy ma się wydarzyć tragedia, aby w końcu służby wzięły się do roboty – usłyszeliśmy od poddębiczanki. – A reklama tego miejsca, jako plac driftingowy, to już jest szok. Jak młody człowiek czyta takie bzdury w internecie, to tym bardziej wydaje mu się, że może na targowicy szaleć samochodem.
Lokalna policja zapewnia, że problemu nie bagatelizuje.
– To miejsce jest przez nas kontrolowane i z całą pewnością policjanci nie traktują pobłażliwie tych kierowców, którzy na placu targowym jeżdżą niezgodnie z przepisami – zapewnia sierżant Beata Orłowska z biura prasowego policji w Poddębicach. – Jeśli zaś chodzi o internetową informację o tym, że w tym miejscu można driftować, to sprawę zgłosiliśmy urzędowi miasta. To jest teren miasta. Oczywiście, wbrew internetowym informacjom, plac targowy nie jest placem do driftingu.
Przypomnijmy, że na początku lipca ub. roku temat był przez nas opisany. Magdalena Jaworska z urzędu miasta wypowiadała się dla „Reportera”, że – tu cytat: „zajmiemy się tym tematem i poinformujemy odpowiednie służby, ponieważ w miejscu tym nie ma żadnego takiego placu” – usłyszeliśmy wtedy od urzędniczki.
Zadzwoniliśmy do M. Jaworskiej. Nie odbierała telefonu. W sprawie wysłaliśmy maila do urzędu. Odpowiedzi z magistratu jeszcze nie otrzymaliśmy.
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.