Ormianom (i nie tylko) podoba się Ozorków
W mieście mieszka obecnie 21 obcokrajowców. Wśród nich Tereza Petrosyan oraz Lusine Bryl z Armenii.
Pani Tereza do Ozorkowa przyjechała wraz z mężem i dwójką synów w roku 1994. Wcześniej była tu w roku 1991 na wycieczce. Miasto spodobało jej się, dlatego postanowiła osiedlić się w Ozorkowie z rodziną, kiedy w ojczystej Armenii na skutek wojny z Azerbejdżanem sytuacja gospodarcza coraz bardziej utrudniała życie.
– Początki nie były łatwe. Obcy kraj i język, którego trzeba było się nauczyć – wyznaje Ormianka.
Na szczęście Tereza Petrosyan nigdy nie zaznała dyskryminacji ze strony ozorkowian. Od samego początku ludzie byli tu dla niej i jej rodziny bardzo życzliwi.
Ormiance zdarza się jednak narzekać na tutejsze życie. Pani Tereza prowadzi sklep z damską odzieżą. Wcześniej sprzedawała na rynku.
– Codzienne rozkładanie towaru na rynku, stanie na chłodzie, to wszystko nie wpłynęło pozytywnie na zdrowie, przede wszystkim na kręgosłup. Teraz wynajmuję lokal, jest ciepło i nie tak męcząco, ale trzeba za to płacić niemałe pieniądze – stwierdza. – Mimo wszystko w Polsce jest lepiej pod względem finansowym. Choć bardzo tęsknię za ojczyzną, nie wrócę do Armenii, bo tam bezrobocie jest dużo większe niż w Polsce.
Handlem w Ozorkowie zajmuje się także inna Ormianka – Lusine (Justyna) Bryl, która ze swoimi bliskimi otworzyła na terenie miasta aż trzy sklepy z odzieżą i obuwiem.
Pani Justyna w Polsce mieszka od 7 roku życia, do
Ozorkowa sprowadziła się z rodziną, kiedy miała 9 lat.
– Miasto spodobało się mojemu tacie, bo było spokojne. Wcześniej mieszkaliśmy w Warszawie – wyznaje właścicielka sklepów. Przyznaje, że lubi ozorkowian i podobnie jak pani Tereza, nigdy nie została tutaj źle potraktowana ze względu na swoją narodowość. Póki co nie zamierza opuszczać miasta, skończyła studia handlowe i ma zamiar realizować swoje marzenia, związane z ukończonym kierunkiem.
W historii obydwu Ormianek jest zarazem coś smutnego i radosnego. Smutne jest to, że nie mogą żyć w swoim kraju, za którym tęsknią. Czasami jeżdżą tam, ale tylko po to, by odwiedzić rodzinę. Pociesza jednak fakt, że wśród ozorkowian i ogólnie Polaków czują się dobrze. Co więcej, pani Tereza przyznaje – „trochę czuję się Polką, mam wnuka w połowie Polaka”. Z kolei pani Justyna otwarcie mówi – „czuję się nawet bardziej Polką niż Ormianką, bo w sumie tutaj się wychowałam”.
tekst i fot. (aga)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.