Nożownik ze Staszica
Do 30-letniego Andrzeja przyjechali wszyscy policjanci z miejscowego komisariatu. Aby go obezwładnić użyli siły i gazu paraliżującego. Nie było żartów. Agresywny lokator jednego z bloków przy ul. Staszica najpierw straszył nożem sąsiadów, następnie matkę. Krzyczał, że pozarzyna wszystkich a później sam poderżnie sobie gardło.
To popołudnie na pewno na długo pozostanie w pamięci mieszkańców osiedla.
– Sąsiad już wcześniej wykazywał pewne zaburzenia emocjonalne, ale w tym dniu naprawdę mu odbiło – mówi jeden z lokatorów bloku. – Najprawdopodobniej wcześniej sobie wypił. Już z daleka było słychać jego krzyki. Wygrażał nam wszystkim. Wiem, że później zamknął się w mieszkaniu. Nie chciał nawet wpuścić matki. Krzyczał, że się zabije.
Przestraszona matka zadzwoniła na policję. Wzięła sobie do serca słowa syna, który już kiedyś poważnie się okaleczył tasakiem.
– Uciął sobie palca – mówi Wiesław Rzącki, komendant komisariatu policji w Ozorkowie. – Dlatego, gdy dowiedziałem się do kogo jadą policjanci, wysłałem wszystkich funkcjonariuszy, którzy akurat byli w komisariacie. Na ul. Staszica pojechało 6 policjantów. Udało im się namówić agresora, by uchylił drzwi. Policjanci szybko obezwładnili lokatora, który wymachiwał nożem.
Jak udało nam się ustalić, z powodu zaburzeń psychicznych 30-latek trafił do szpitala.
– Mam nadzieję, że w tym szpitalu syn pobędzie jakiś czas. Liczę na to, że terapia będzie skuteczna i po jego powrocie nie będzie takich sytuacji. Kocham syna pomimo wszystko, bo wiem, że to co robi jest wynikiem choroby. Trudno jest mi o tym mówić, bo to jest przecież rodzinny dramat.
Tekst i fot. (stop)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.