Nietypowa sprawa. Kto sfałszował sądowy dokument?
Wezwanie do zapłaty prawie tysiąca zł przysłał nie komornik, a sąsiad. Jak ustosunkować się do takiego pseudo dokumentu, który tak naprawdę odnosi się do wyroku sądu w sprawie, której nie było? Na szczęście, kobieta zorientowała się że nie jest to dokument prawny. Stara sprawa powróciła w zupełnie innym wydaniu.
Krystyna Olejniczak założyła sprawę swojemu sąsiadowi. Podejrzewała, że jego pies wyłapuje jej kury. W październiku i listopadzie 2013 roku odbyły się dwie sprawy z udziałem pani Olejniczak oraz oskarżonego. Od czasu drugiej rozprawy kobieta nie otrzymała żadnego pisma, które informowałoby ją o dalszym przebiegu sprawy. W miniony wtorek znalazła w swojej skrzynce pocztowej list zawierający kserokopię odpisu wyroku sądu oraz wezwanie do zapłaty 924 zł na rzecz oskarżonego sąsiada tytułem pokrycia kosztów obrony.
– To jakiś absurd. Wyrok zapadł w sprawie, w której miałam oskarżyć mojego sąsiada o znieważenie mnie słowami obelżywymi. Sąsiad został uniewinniony a ja mam zapłacić za jego obronę. Problem polega na tym, że oskarżyłam go o to, że jego pies wyłapuje i zagryza mi kury. Te dwa dokumenty dostałam razem, w jednej kopercie. Wezwanie do zapłaty najpewniej sąsiad sam napisał lub ktoś mu napisał, bo nie ma żadnego urzędowego stempla, jest tylko jego podpis – twierdzi Krystyna Olejniczak. – Poszłam z tymi dokumentami do prokuratury, usłyszałam, że prokuratura nie prowadzi sprawy, dlatego nie wiedzą, co mam z tym zrobić. W sądzie dowiedziałam się jedynie, że wezwanie do zapłaty, które dostałam, nie jest żadnym dokumentem i nie ma mocy prawnej, ale nie dowiedziałam się, co mam dalej robić. Udałam się więc po poradę do prawnika. Usłyszałam, że dopóki nie dostanę dokumentu od komornika, nie mam żadnego obowiązku wypłacać sąsiadowi tych pieniędzy – słyszymy od pani Olejniczak. – Gdy dostanę oficjalne pismo, mam 14 dni na dokonanie wpłaty. Myślę jednak, że muszę to najpierw wyjaśnić. Skąd mam wziąć prawie tysiąc zł? I co w sprawie moich kur? Dokument jest sfałszowany, a ja zostałam oszukana!
Ciekawy jest też fakt, że kserokopia odpisu wyroku sądu, którą dostała w liście pani Olejniczak informuje o wyroku wydanym w dniu 27 listopada 2013 r. z uprawomocnieniem 12 czerwca 2014 r. Żadna z tych informacji nie została przekazana do wiadomości oskarżycielki.
Spór między sąsiadami trwa nieprzerwanie od 2005 r. Biorą w nim udział nie tylko pani Olejniczak i oskarżony przez nią sąsiad, ale też wymiennie ich synowie. To doskonały przykład, jak czasami ludzie mieszkający obok siebie nie potrafią w żaden sposób dojść do porozumienia i zamiast spokojnie porozmawiać i podać sobie rękę, konflikty znajdują (lub nie) rozwiązanie na sali rozpraw.
Z sąsiadem K. Olejniczak nie udało nam się porozmawiać.
tekst i fot. (MR)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.