Miejska afera trafiła do prokuratury
Jan Budziński, prezes Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej poszedł za ciosem. Po publicznym wystąpieniu podczas nadzwyczajnej sesji miejskiej, na której poinformował o spotkaniu w magistracie, postanowił złożyć w miejscowej prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Sprawa dotyczy ultimatum, jakie prezes PEC-u dostał od burmistrza Krzysztofa Lipińskiego.
Przypomnijmy, że do spotkania w magistracie doszło 15 lipca. Jan Budziński usłyszał od burmistrza Łęczycy, że jeśli Zenon Koperkiewicz zostanie odwołany z funkcji przewodniczącego rady miasta, to straci swoją posadę w PEC-u. Zawiadomienie złożone w prokuraturze dotyczy burmistrza Krzysztofa Lipińskiego, jego zastępcy Krzysztofa Urbańskiego i byłego przewodniczącego RM Zenona Koperkiewicza, którzy byli obecni podczas spotkania.
Burmistrz Łęczycy podczas zwołanej konferencji prasowej oficjalnie odniósł się do całej sytuacji.
– Potwierdzam zapis tej rozmowy. Mieszkańcy Łęczycy mnie znają i wiedzą, że jestem emocjonalny. Zapis rozmowy rozpowszechniany przez pana Budzińskiego to potwierdza. Przyznaję, że powiedziałem słowa, o których mówi pan Budziński. Jednak prezes PEC nadinterpretował moje słowa. Dobrze wie z kontekstu rozmowy, że cała sprawa bardzo mnie zdenerwowała – wyjaśniał burmistrz Krzysztof Lipiński. – Pragnę przekazać mieszkańcom Łęczycy, że nie będzie zgody ze strony władz miasta, żeby jątrzyć, dzielić i prowadzić wojenki. Niestety pan Budziński zaczyna kolejną wojenkę. Co do zawiadomienia do prokuratury jestem spokojny. Poczekajmy na decyzję, czy zostanie wszczęte śledztwo.
Również radny Zenon Koperkiewicz obecny na konferencji przed ratuszem miejskim skomentował sprawę.
– Słowa burmistrza wypowiedziane do pana Budzińskiego o tym, że jest przez niego pomawiany, zwaliły mnie z nóg. Jest taka zasada, że pies nie gryzie ręki swojego właściciela. Byłem tak zaskoczony i zdołowany, że w tym spotkaniu nawet okiem nie mrugnąłem. Cały czas myślałem o tym, jak może taki człowiek ubliżać swojemu przełożonemu? O co w tym wszystkim chodzi – mówił Z. Koperkiewicz. – Sygnały były takie, że nie ważna jest strefa, nie ważne są miejsca pracy. Dlaczego? Bo ludzie bogaci mają gdzieś te miejsca pracy. Już wyczułem 4 miesiące temu, że powstał taki układ, żeby uniemożliwić burmistrzowi utworzenie miejsc pracy a wtedy będzie okazja do referendum, do odwołania go. Nie może być tak, że ludzie z naszego komitetu są przeciwko burmistrzowi. Nie wiem jak to się stało.
Zawiadomienie złożone przez Jana Budzińskiego w łęczyckiej prokuraturze trafiło także do Jolanty Chełmińskiej, wojewody łódzkiego. Szkoda, że rozgrywki personalne stają się ważniejsze, niż praca na rzecz miasta. Afera, w której głównymi bohaterami są łęczyccy włodarze nie pozostanie bez echa w szerszych kręgach. Pytanie, w jakim stopniu cała sprawa odbije się na pozycji miasta w województwie i trudnych staraniach o pozyskanie środków zewnętrznych, które niewątpliwie są najważniejsze dla rozwoju Łęczycy.
(mr)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.