ŁKS przegrywa z Zagłębiem Sosnowiec. Ciągle te same błędy
ŁKS przegrał na własnym boisku z o wiele gorzej radzącą sobie w tym sezonie drużyną Zagłębia Sosnowiec. I choć łodzianie byli bez wątpienia faworytami tego pojedynku, to trudno tu mówić o zaskoczeniu, bo o wyniku spotkania zadecydowały te same błędy, z którymi podopieczni Kibu Vicuny borykają się od dawna.
Brakowało przede wszystkim skuteczności – tym zdaniem można podsumować prawie każdy mecz Rycerzy Wiosny w tym sezonie. Nie inaczej było tym razem. Wyraźna przewaga nie przełożyła się na bramki i przede wszystkim na punkty, a o przegranej zdecydował rzut karny. Nie pomógł ani dobrze grający Rygaard, który zastąpił kontuzjowanego w ostatnim meczu Trąbkę, ani powrót Corrala, który wrócił na boisko na ostatnie kilka minut spotkania, żeby ratować wynik. A szanse na zdobycie goli były, szczególnie w drugiej połowie. W 55. minucie Rygaard podbiegł blisko pola karnego i strzelił płasko, ale futbolówka minęła bramkę. Kilka minut później znów dobra akcja Rygaarda, który dośrodkował do Radaszkiewicza, ale ten nieczysto przyjął głową piłkę, a ta znów minęła bramkę. Kluczowy jednak okazał się błąd obrony w 76 min. Tosik sfaulował w polu karnym zawodnika Zagłębia, a sędzia wskazał na 11. metr. Rzut karny pewnie wykorzystał Sobczak, mocno strzelając w środek poprzeczki. Piłka się od niej odbiła i wylądowała za linią.
Z błędów, jakie popełnia ŁKS, zdają sobie sprawę już wszyscy. Nawet trener biało-czerwono-białych. – Mieliśmy piłkę, kontrolowaliśmy mecz, stwarzaliśmy sytuacje, ale zabrakło ważnych detali – mówił szkoleniowiec na konferencji po spotkaniu. Problem jednak w tym, że nikt nie ma pomysłu, jak temu zaradzić.
UMŁ
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.