Libacja alkoholowa w „Łęczycance”?
Funkcjonariusze Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi otrzymali telefon, że w budynku spółdzielni mieszkaniowej „Łęczycanka”, przy ul. Konopnickiej, trwa libacja alkoholowa. Był wtorek, przed godz. 20. O sprawie powiadomiona została komenda policji w Łęczycy. Miejscowi policjanci przyjechali na miejsce, ale do budynku nie weszli.
Drzwi były zamknięte.
– Patrol policji skierowany na miejsce nie potwierdził zgłoszenia. Z wnętrza budynku nie dochodziły żadne sygnały mogące świadczyć o tym, że ktoś potrzebuje pomocy. W rozmowie z administratorem budynku również nie potwierdzono zgłoszenia. Zakres obowiązków wynikających z Ustawy o Policji z dnia 6 kwietnia 1990 roku jasno określa podstawowe zadania Policji, należą do nich między innymi:
a). Ochrona życia i zdrowia obywateli oraz mienia przed bezprawnymi zamachami naruszającymi te dobra,
b). Ochrona bezpieczeństwa i porządku publicznego, w tym zapewnienie spokoju w miejscach publicznych oraz w środkach komunikacji publicznej i w ruchu drogowym …” – informuje asp. Agnieszka Ciniewicz, rzecznik policji w Łęczycy. – Z naszych ustaleń wynikało, że w środku znajduje się sprzątaczka. Stan zastany na miejscu nie naruszał porządku publicznego, nie zagrażał życiu oraz zdrowiu osoby znajdującej się wewnątrz czy też osób znajdujących w bezpośrednim sąsiedztwie budynku. Na tym zakończono interwencję.
Rzecznik policji twierdzi, że sprzątaczka poinformowała o interwencji policji administratora budynku, czyli prezesa Łęczycanki, Romana Mioduchowskiego.
– Administrator zadzwonił do policjantów, że w budynku nie ma żadnej libacji alkoholowej – dodaje A. Ciniewicz.
W całej tej sprawie można postawić wiele znaków zapytania. Dlaczego sprzątaczka, która podobno była w budynku, nie otworzyła funkcjonariuszom? Skąd dzwonił do policjantów prezes Mioduchowski, czy faktycznie z domu? Dlaczego policjanci nie postarali się o dokładniejsze sprawdzenie zgłoszenia?
Roman Mioduchowski ostatnio ma bardzo mało czasu. Po informacji o rzekomej libacji w spółdzielni mieszkaniowej zadzwoniliśmy do szefa „Łęczycanki”.
– Teraz nie mogę rozmawiać. Jestem w Łodzi, jadę tramwajem – usłyszeliśmy od szefa spółdzielni mieszkaniowej. – Oddzwonię.
Prezes nie oddzwonił. Zadzwoniliśmy następnego dnia.
– Mam ważne spotkanie. Oddzwonię – usłyszeliśmy od R. Mioduchowskiego.
Sytuacja się powtórzyła, telefonu od prezesa nie było.
* * *
Spółdzielcy w piątek przyszli do prezesa „Łęczycanki”. Przynieśli oficjalne pismo z żądaniem dołączenia do zebrania cząstkowego w dn. 24 czerwca bloku z ul. Dominikańskiej 8 i 10. Ponadto spółdzielcy zażądali, aby do zebrania w dn. 20 czerwca dołączyć bloki z ul. Konopnickiej 8B i 8C. Spółdzielcy chcą również zmiany miejsca odbywania zebrań dla ulic Konopnickiej, Wojska Polskiego, Dominikańskiej i Zachodniej w centrum miasta.
W piśmie można
dalej przeczytać:
„Dotychczasowy podział przez Radę Nadzorczą na zebrania cząstkowe spowodował powszechne oburzenie, że Rada Nadzorcza ignoruje i lekceważy spółdzielców. W przypadku niezrealizowania naszych żądań zwrócimy się do sądu, aby w trybie przyspieszonym uwzględnił nasze żądania”.
– Chcieliśmy wręczyć pismo prezesowi Mioduchowskiemu. Jednak, gdy zobaczył spółdzielców pod pretekstem rozmowy telefonicznej wyszedł z budynku. Nie wiadomo, gdzie poszedł. Nie odbierał telefonu. Dla mnie jest to jednoznaczne zachowanie. Prezes po prostu uciekł. Czy tak powinien zachowywać się szef spółdzielni – pyta Krzysztof Urbański, jeden z członków rady nadzorczej „Łęczycanki”.
Jak się dowiedzieliśmy pismo zostało za pokwitowaniem złożone na ręce wiceprezes Konstancji Chodorowskiej.
(stop)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.