Kredyt?… Nigdy w życiu
Barbara Skalska do dziś nie może pogodzić się z tym, że – jak twierdzi – została wykorzystana przez jedną z placówek bankowych działających w mieście.
– Wzięłam kredyt, aby pomóc chorym wnuczkom – mówi ze łzami w oczach emerytka. – Pracownica, która udzielała pożyczki, wiedziała w jakim jestem stanie emocjonalnym. Pamiętam, że wszystko jej opowiedziałam. O trudnej sytuacji finansowej rodziców dzieci. O chorobie i niesprawiedliwym losie, który sprawił, że dzieci ciężko zachorowały. Pani robiła współczującą minę, ale bez zająknięcia poleciła mi zaciągnięcie drugiego kredytu. Twierdziła, że wcale tego nie odczuję, bo ten pierwszy prawie miałam spłacony, a raty drugiej pożyczki miały być jeszcze mniejsze.
Pani Barbara zdecydowała się, że ponownie zaciągnie kredyt w kwocie 15 tysięcy zł. Tyle samo co wcześniej. Miesięczne raty okazały się jednak większe od pierwszej spłaty ratalnej pożyczki.
– Powiedziałam, trudno. Pomimo, że poczułam się oszukana, stwierdziłam, że trzeba spłacać pożyczkę. Najgorsze przyszło później…
B. Skalska zajmuje mały lokal w kamienicy w centrum miasta. Po kilku miesiącach spłaty kredytu została zalana przez sąsiadów z góry.
– Remont mieszkania po zalaniu kosztował bardzo dużo. Nie spłaciłam dwóch rat pożyczki, bo zabrakłoby mi na lekarstwa. Napisałam jednak do placówki bankowej w Ozorkowie prośbę o tzw. wakacje kredytowe. Zaproponowałam również, że mogę spłacać mniejsze raty. Nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Po jakimś czasie otrzymałam pismo z sądu. Zostałam poinformowana, że komornik będzie mi ściągał pieniądze z emerytury. Poza tym muszę także zapłacić za koszty sądowe. Załamałam się.
Ozorkowianka może na szczęście liczyć na pomoc najbliższych. Niestety, pożyczkę wraz z odsetkami trzeba spłacić. Pani Barbara ma żal do kredytodawcy i mówi o bezduszności pracowników placówek bankowych.
– Dla nich liczą się tylko przepisy i pieniądze. Człowiek jest nieważny. Za pośrednictwem gazety chciałabym zaapelować do ludzi, aby sto razy przemyśleli to, czy chcą się zapożyczyć. Kredyt, to naprawdę ostateczność…
tekst i fot. (stop)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.