Komisariat bez nadzoru
Bez żadnych problemów weszliśmy na teren policyjnego podwórka a następnie do komisariatu miejscowej policji. Na nasz widok policjant prawie nie dostał zawału… jak pan się tu dostał? – zapytał mocno zaskoczony funkcjonariusz z dyżurki.
Na teren policji dostaliśmy się przez szeroko otwartą bramę, od strony ul. Rzecznej. Dobry kwadrans spacerowaliśmy po terenie policyjnego parkingu na którym stoją samochody skonfiskowane przestępcom oraz po kolizjach i wypadkach drogowych. Następnie weszliśmy z podwórka do komisariatu policji. Na korytarzu nie było żadnego policjanta. Swobodnie, gdybyśmy mieli taką ochotę, moglibyśmy „buszować” po pustych pokojach w komisariacie. Bez żadnych problemów moglibyśmy też wynieść z komisariatu akta spraw dochodzeniowych czy inne ważne i utajnione dokumenty.
Sami weszliśmy do dyżurki.
– Co pan tu robi, jak pan tu wszedł? – dopytywał mocno zaskoczony policjant.
Wyjaśniliśmy, że do komisariatu dostaliśmy się od strony otwartej bramy.
– To miał pan ogromne szczęście. Ta brama jest zawsze zamykana – tłumaczył funkcjonariusz.
Jak widać w tym przypadku słowo „zawsze”… nie zawsze oznacza to samo. Od mieszkańców dowiedzieliśmy się, że brama policji od strony ul. Rzecznej jest często otwarta. Dzieje się tak dlatego, że wyjeżdżający policjanci rzadko powiadamiają o swoim wyjeździe. W dyżurce nie ma kontrolki, która by wskazywała o otwartej bramie, stąd i cały problem.
Policjant z dyżurki w naszej obecności zamknął bramę.
Tekst i fot. (stop)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.