Głosowaliśmy na swoich „pewniaków”
Raz na cztery lata wybieramy włodarza miasta oraz radnych reprezentujących mieszkańców, którzy obdarzyli ich zaufaniem. Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę z rangi wydarzenia, jakim są wybory i świadomie rezygnują z oddania swojego głosu. Na szczęście, jest też znaczna część osób, które nie opuściły ani jednego głosowania.
– Mimo mojego podeszłego wieku i problemów zdrowotnych, przyszłam na wybory, jak zawsze. Spełniam tym mój obywatelski obowiązek i korzystam z demokratycznego prawa. Ja od dawna wiedziałam, kogo obdarzę zaufaniem, już po raz kolejny – usłyszeliśmy od Zofii Durys spotkanej przy obwodowej komisji wyborczej nr 6 w Łęczycy. – Przyszłam wiedząc, przy czyim nazwisku postawię krzyżyk, nie wahałam się.
Podobne nastawienie względem wyborczego obowiązku wykazała Urszula Pabin. – Chyba nie ma wyborów, które bym opuściła. Oddanie głosu to nie jest tylko nasze prawo, to konieczność. Nie rozumiem, jak można świadomie się od tego wykręcać – skomentowała U. Pabin. – Mam swój pewny typ, jest to pan Lipiński. Życzę mu, aby został burmistrzem i poprowadził nasze miasto najlepiej jak potrafi.
Osoby, które nie odwiedziły komisji wyborczych w większości podawały podobny powód, a mianowicie brak interesujących kandydatów. – Nie poszłam na wybory, bo nie mam na kogo zagłosować. Żaden z kandydatów, w mojej ocenie, nie jest odpowiedni. Dlaczego więc mam głosować bez przekonania? – powiedziała pani Wiesława. – To nie miałoby sensu.
Do południa tłumów w komisjach wyborczych nie było. – Już nie pierwszy raz jestem przewodniczącą obwodowej komisji wyborczej, dlatego z doświadczenia wiem, że najwięcej głosujących jest między godziną 13 a 17. W naszej komisji jak na razie, czyli do godziny 10.40, jest około 10% frekwencja – informuje Lidia Lewandowska. – Większość mieszkańców wie jakie są zasady oddawania głosów, choć niektórzy też pytają na ilu kandydatów można zagłosować.
Frekwencja w Łęczycy do godziny 12, czyli do czasu podania pierwszej oficjalnej informacji wynosiła 14,79%.
W Ozorkowie do południa wskaźnik frekwencji wyborczej był niższy niż w Łęczycy – wyniósł 11%. Głosy ozorkowian wydawały się być mocno podzielone między kandydatów, ale zdarzały się też osoby, które nie było zdecydowane, kto, ich zdaniem, powinien zostać burmistrzem miasta. – Nie wspieram konkretnych osób, tylko organizacje. Głosowałem na kandydatów na radnych z Ruchu Narodowego i Kongresu Nowej Prawicy, jeżeli chodzi o burmistrza, to brakowało mi informacji o kandydatach, dlatego wybór był przypadkowy – usłyszeliśmy od Radosława Kujawińskiego. – Uważam, że wszyscy powinni chodzić na wybory, ja to robię od czasu, gdy osiągnąłem pełnoletność.
W chwili oddania gazety do druku nie były jeszcze znane wyniki wyborów samorządowych.
Małgorzata Robaszkiewicz
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.