Dostaje się urzędnikom. Czy słusznie?
Wiele negatywnych komentarzy towarzyszy decyzji o zmianie w funkcjonowaniu urzędu miasta. Część mieszkańców nie szczędzi słów krytyki pod adresem urzędników, którzy przeszli niedawno na system rotacyjny i pracują zdalnie w domach.
Obecnie praca urzędnika wygląda w ten sposób, że w magistracie jest co drugi dzień. Niektórzy uważają, że urzędnicy pracują „na pół gwizdka”.
– To dość sprytne posunięcie i moim zdaniem wykorzystywanie sytuacji pandemicznej do pracy na zwolnionych obrotach. Bo jak taki urzędnik wypełnia swoje obowiązki w domu? Przecież to jakiś absurd. A jeżeli już przychodzą w kratkę do urzędu, to powinni mieć zmniejszoną pensję – uważa jeden z mieszkańców.
Mariusz Ostrowski, sekretarz miasta, broni urzędników.
– To nie jest ich wina, że mamy pandemię. Wszystkie ostatnie decyzje związane z pracą rotacyjną w urzędzie podjęte zostały dlatego, aby urząd wciąż funkcjonował i nie zamknął się na dobre – słyszymy od sekretarza. – Opinia o tym, że praca zdalna jest nic nie warta nie jest sprawiedliwa. Urzędnik pracujący w domu nadal wypełnia swoje obowiązki. To, że nie przychodzi do pracy w urzędzie, nie oznacza, że ma wolne.
Sekretarz miasta, na swoim przykładzie, mówi o pracy zdalnej.
– Ja również pracuję co drugi dzień. Jednak odbieram poza urzędem masę telefonów w sprawach związanych z pracą, jestem wiele godzin przy komputerze. I to nie jest tak, że pracujemy od 8 do 16. Zdarza się, że w pracy zdalnej przekraczana jest liczba wymaganych godzin.
Swoją opinią o pracy zdalnej podzieliła się też jedna z urzędniczek ozorkowskiego magistratu.
– To zależy od człowieka, jaki ma stosunek do swoich obowiązków. Mówiąc kolokwialnie, jeśli ktoś bumeluje w urzędzie, to oczywiście również w domu nie będzie pracował. Jednak, jak urzędnik podchodzi poważnie do pracy, to można się spodziewać, że zdalnie także będzie solidnie pracował.
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.