Do medalu zabrakło dwóch setnych sekundy!

Dwie setne sekundy – dokładnie tyle zabrakło polskiej sztafecie mieszanej 4×400 metrów, by cieszyć się z medalu lekkoatletycznych mistrzostw świata w Tokio. Łodzianie: Maksymilian Szwed, Kajetan Duszyński oraz Natalia Bukowiecka i Justyna Święty-Ersetic przez większą część biegu finałowego byli na miejscu medalowym, ale stracili je na ostatnich kilku metrach.
W porównaniu do porannych eliminacji w składzie biało-czerwonej sztafety doszło do jednej zmiany – Annę Gryc zastąpiła najszybsza polska biegaczka na dystansie 400 metrów, czyli Natalia Bukowiecka. Jako pierwszy na trasę ruszył Maksymilian Szwed, który nie miał łatwego zadania, bo startował z zewnętrznego toru i nie widział swoich rywali. Pobiegł jednak bardzo dobrze i przekazał Bukowieckiej pałeczkę na czwartej pozycji. – Jestem bardzo zadowolony z tych biegów. Przegrana o dwie setne na mistrzostwach świata o medal jednak boli. To byłoby coś fantastycznego – mówił Szwed z AZS Łódź.
Czterysta metrów później Polacy byli już na drugiej pozycji, a po biegu Kajetana Duszyńskiego (również z łódzkiego AZS) na trzeciej. Jako ostatnia na bieżnię wyruszyła Justyna Święty-Ersetic. Polka przez całe okrążenie odpierała atak Brytyjki Nicole Yeargin, ale dosłownie na ostatnich metrach dała się minimalnie wyprzedzić Belgijce Helenie Ponette, a chwilę później utonęła we łzach. O braku medalu zdecydowały zaledwie dwie setne sekundy.
– Jest mi bardzo trudno, bo czułam odpowiedzialność na ostatniej zmianie. Walczyłam bardzo mocno i bardzo niewiele zabrakło – komentowała Justyna Święty-Ersetic.
Trzy lata temu trójka z tej czwórki – Bukowiecka, Święty-Ersetic i Duszyński – cieszyli się ze złotego medalu igrzysk olimpijskich. – Na pewno mamy duży sentyment związany z tym miastem, z tym stadionem. Jesteśmy wszyscy żołnierzami i walczyliśmy ze wszystkich sił – mówił Duszyński.
– Szkoda, że nie powtórzyliśmy sukcesu, ale na pewno możemy być zadowoleni. Pokazaliśmy, że walczymy, że nie odpuszczamy i ciągle jesteśmy w czołówce światowej – podkreślała Bukowiecka.
W finale rywalizacji kulomiotów walczył Konrad Bukowiecki, który w każdym pchnięciu uzyskiwał dalszą odległość. Ostatecznie skończył na 20.66 m, co dało mu dziewiątą lokatę.
– Żadne z tych pchnięć nie było perfekcyjne. Najbliżej było w trzeciej próbie, ale kula poszła trochę za płasko. Moim celem na te mistrzostwa był awans do finału i dobrze się w nim bawiłem. To był dopiero pierwszy rok, w którym jestem zdrowy i nic mnie nie boli. A wiele razy udowodniłem, że jeśli mnie nic nie boli to mogę pchać daleko. To sezon przejściowy i jest lepiej niż myślałem. W kolejnych, mam nadzieję, będzie jeszcze lepiej, bo w końcu nie jestem jeszcze taki stary – komentował Bukowiecki.
Wcześniej do półfinału rywalizacji na 100 metrów kobiet awansowała Ewa Swoboda, która zajęła trzecie miejsce w swojej serii eliminacyjnej z czasem 11.18 sek. – Był moment, że myślałam, iż nie wejdę do półfinału, ale weszłam. Troszkę się stresowałam przez uraz, którego doznałam, ale jestem wdzięczna, że udało mi się dotrzeć do Tokio. Walczyłyśmy z trenerką, z fizjoterapeutami, z rodziną i przyjaciółmi, by się to udało. Mój ostatni start był tak naprawdę miesiąc temu. Było sporo złych scenariuszy w mojej głowie, więc bardzo się cieszę, że jestem na dobrej drodze – komentowała Polka, która w niedzielę powalczy o finał, a jeśli walka będzie skuteczna, to tego dnia będzie też rywalizować o medale.
Znakomicie spisały się też reprezentantki Polski w eliminacjach biegu na 1500 metrów Klaudia Kazimierska i Weronika Lizakowska, które bez problemów awansowały do niedzielnego półfinału. – Świetnie mi się biegło, naprawdę czułam luz. Mam wrażenie, że forma jest dobra. Pobiegłam gdzieś na siedemdziesiąt, może osiemdziesiąt procent możliwości – mówiła Kazimierska, druga zawodniczka swojej serii. Z rywalizacją pożegnały się za to reprezentantki Polski w skoku w dal – Anna Matuszewicz uzyskała odległość 6.48 m, a Nikola Horowska 6.39 m. To było za mało, by awansować do finału. Pechowo zakończył eliminacje w skoku o tyczce Piotr Lisek, który z wynikiem 5.70 m zajął trzynaste miejsce, a miejsc w finale było dwanaście.
– Cieszę się, że mogłem po raz szósty być na mistrzostwach świata, ale zadowolony być nie mogę. Liczyłem na więcej, a jestem pierwszym, który do finału nie wszedł. Dzisiaj byłem bardzo blisko awansu do finału, więc będę tę walkę ze światową czołówką toczył. Już w marcu przecież przed nami halowe mistrzostwa świata – mówił Lisek, kapitan reprezentacji Polski.
Niedziela w Tokio zacznie się porannym biegiem maratońskim z udziałem Aleksandry Brzezińskiej i Izabeli Paszkiewicz. Gdy w Polsce będzie noc, w eliminacjach konkursu młociarek wystartują Katarzyna Furmanek, Ewa Różańska i Anita Włodarczyk, na 1500 metrów pobiegnie Filip Rak, a na 100 m przez płotki Alicja Sielska i Pia Skrzyszowska. Z kolei w sesji popołudniowej, która rozpocznie się o godz. 11.35 czasu polskiego, zaplanowane są eliminacje w biegach na 400 metrów (Natalia Bukowiecka, Justyna Święty-Ersetic, Maksymilian Szwed) i skoku wzwyż (Mateusz Kołodziejski), półfinał i finał na 100 m (Ewa Swoboda) oraz półfinał na 1500 m (Klaudia Kazimierska i Weronika Lizakowska).
fot. Paweł Skraba/lodzkie.pl
BRAK KOMENTARZY