Dla kogo diamenty w Ozorkowie?
Złoty okres dla ozorkowskich jubilerów raczej minął bezpowrotnie. Sprzedaż pierścionka z diamentem za ponad tysiąc złotych zdarza się niezwykle rzadko.
– W tej branży jestem już bardzo długo – mówi Elżbieta Lasota, właścicielka jednego ze sklepów z biżuterią w Ozorkowie. – Tak źle jeszcze nigdy nie było. Obecnie można określić jako cud, że przyjdzie klient i kupi droższą biżuterię. Zazwyczaj sprzedajemy tańsze pierścionki z cyrkonią lub niedrogie zawieszki, tzw. celebrytki za kilkadziesiąt złotych.
Zdaniem pani Elżbiety na klienta, który decyduje się przeznaczyć ponad tysiąc złotych na zakup biżuterii, trzeba czekać średnio ponad rok. W świetle tych słów Józef Sz. (nazwisko do wiadomości red.) jest właśnie takim klientem. Ozorkowianin, jak sam nam powiedział, przez kilka ostatnich lat odkładał pieniądze z emerytury na kupno złotego łańcuszka.
– Ma być gruby i duży. Do tego z medalikiem Matki Boskiej. Zamierzam wydać na to ponad 2 tysiące zł.
– Od zamówienia do sprzedaży jest jeszcze długa droga – zauważa Mariola Fajfer, sprzedawczyni w sklepie jubilerskim w centrum miasta. – Ale faktycznie pan Józef jest pierwszym klientem od dawna, który być może wyda u nas sporo gotówki.
Z rozmów w sklepach z biżuterią wynika, że najlepsze czasy dla jubilerów były w Ozorkowie w okresie rozwoju przemysłu włókienniczego. Z działających wówczas w mieście zakładów Latona i Morfeo po świecidełka przychodziło sporo klientek.
– Pamiętam doskonale te czasy – mówi z nostalgią E. Lasota. – Panie przebierały w droższych pierścionkach, naszyjnikach, kolczykach. Po upadku zakładów w Ozorkowie jest biednie. A Ci, którzy mają pieniądze, nie afiszują się ze swoim bogactwem. Jeśli zamierzają kupić drogą biżuterię, to jadą do Łodzi.
tekst i fot. (stop)
580 komentarzy
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.