Czy wicestarosta lobbowała na rzecz swojego męża?
To co dzieje się na szczytach naszej lokalnej władzy jest niedopuszczalne – usłyszeliśmy w ubiegłym tygodniu w redakcyjnej słuchawce. Pani wicestarosta wykorzystała swoje stanowisko, aby w Zespole Szkół im. J. Grodzkiej dyrektor zatrudnił jej męża – emeryta. To skandal – uważa nasz Czytelnik.
Przyjrzeliśmy się bliżej sprawie. Nasi rozmówcy nie kryli zaskoczenia i oburzenia.
– Przecież tylu jest młodych i wykształconych ludzi po studiach z dyplomami pedagogów. Zasilają rzesze bezrobotnych. Wydaje mi się bardzo dziwne, że trzeba w szkołach zatrudniać emerytów. A jeszcze bardziej skandaliczne jest to, że w szkołach takie osoby zatrudniane są z poręki osób, które rządzą w naszym mieście – mówi pani Zofia z którą o problemie rozmawialiśmy w centrum Łęczycy.
Krystyna Pawlak, wicestarosta powiatu łęczyckiego, przyznaje, że przypuszczała, iż mogą pojawiać się podobne komentarze po tym, jak w „Grodzkiej” zatrudniony został jej małżonek.
– Tak szczerze mówiąc niejednokrotnie rozmawiałam z mężem w tej sprawie – słyszymy. – Analizowaliśmy sytuację, bo domyślałam się, że mogą pojawiać się krytyczne komentarze od osób, które z zewnątrz nie mogą obiektywnie dokonać oceny. Muszę podkreślić, że nigdy nie namawiałam pana dyrektora Zespołu Szkół, aby zatrudnił mojego męża. Powiem więcej, byłam przeciwna, aby małżonek rozpoczął pracę w szkole. Jednak dyrektor przekonał go do pracy nauczyciela elektrotechniki.
Zastępca starosty przekonuje, że nauczycieli zawodu brakuje na rynku.
– Być może sprawa może budzić kontrowersję, ale realia są takie, że mój małżonek po prostu zrobił przysługę uczniom. Nie można było zostawić młodzieży bez nauczyciela.
Andrzej Saganiak, dyrektor ZS im. J. Grodzkiej, potwierdza słowa wicestarosty Pawlak.
– Małżonka pani Krystyny zatrudniłem na pół etatu w miejsce nauczyciela, który musiał skorzystać z urlopu zdrowotnego – mówi dyrektor Saganiak. – Ma dziesięć godzin tygodniowo, zarabia ok. 1500 złotych brutto na miesiąc.
Dyrektor zapewnia, że przed zatrudnieniem małżonka wicestarosty rozmawiał z szefową pośredniaka. Miał usłyszeć, że wśród bezrobotnych nie ma osób z potrzebnymi kwalifikacjami do nauczania elektrotechniki. A. Saganiak rozmawiał też z kilkoma osobami zainteresowanymi pracą w szkole i nauką przedmiotu.
– Młoda absolwentka Politechniki Łódzkiej powiedziała mi, że za tak małe pieniądze pracować nie będzie – wspomina rozmowę A. Saganiak. – Większej pensji nie mogłem jej zaproponować.
Warto jednak dodać, że w szkolnictwie niektórzy wcale nie zarabiają tak małych pieniędzy.
Dyrektor Andrzej Saganiak co miesiąc zgarnia ponad 8 tysięcy złotych.
tekst i fot. (stop)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.