Czy spółdzielnia wydaje pieniądze na byłych prezesów?
Janusz Muszyński, poprzedni prezes „Łęczycanki”, umowę o pracę ma do końca września. Pomimo, że nie szefuje już w spółdzielni, wciąż ma prawo do wynagrodzenia. Tak samo zresztą, jak wcześniejszy prezes, Jarosław Szymański. Czy panowie otrzymują nadal pensje prezesowskie z kasy spółdzielni mieszkaniowej?
„Łęczycanka” ma już nowego prezesa. Stery przejął Jarosław Pacholski (pisaliśmy o tym w ubiegłym tygodniu). Co jednak z poprzednimi prezesami? Czy nadal pobierają wysokie wynagrodzenie?
Postanowiliśmy zadzwonić do Janusza Muszyńskiego. Niestety. Były prezes nie odbiera telefonu. Dowiedzieliśmy się, że spółdzielnia nie wypłaca mu pensji, bowiem były prezes jest na zwolnieniu chorobowym. Nie zmienia to jednak faktu, że z „Łęczycanką” Janusz Muszyński wciąż ma podpisaną umowę. Przypomnijmy, że nie zgodził się na warunki zaproponowane przez radę nadzorczą i nie przyjął umowy wypowiedzenia pracy za porozumieniem stron.
Można powiedzieć, że największym przegranym jest Jarosław Szymański, który funkcję prezesa objął jeszcze przed Januszem Muszyńskim. Niektórzy widzieli go już ponownie na fotelu prezesowskim. Teraz okazuje się, że J. Szymański nie jest już nawet pracownikiem „Łęczycanki”. Z końcem stycznia skończyła mu się umowa o pracę. Angaż nie został przedłużony. Dlaczego? Tego nie wiadomo.
Pomimo wszystko sentyment do „Łęczycanki” pozostał u byłego prezesa. Jarosław Szymański stara się o posadę głównego księgowego. Zresztą to nie jedyny rozpisany ostatnio konkurs przez spółdzielnię. W ciągu najbliższych dni znany ma być również wiceprezes.
– Otwieramy nowy rozdział – mówi prezes Jarosław Pacholski. – Jestem zwolennikiem zmian w statucie, aby zarząd spółdzielni mieszkaniowej składał się nie z trzech a dwóch osób. Wystarczy wydawania pieniędzy na niepotrzebne stanowiska. Będę dążył do stworzenia nowej spółdzielni, oszczędnej i przejrzystej dla mieszkańców.
(stop)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.