Czarne chmury nad prezesami „Łęczycanki”
W Spółdzielni Mieszkaniowej „Łęczycanka” spokojnie nie jest. A to dopiero preludium do prawdziwych emocji, które na pewno towarzyszyć będą czerwcowym walnym zebraniom. Spółdzielcy, którzy wieszają psy na obecnym zarządzie, domagają się radykalnych zmian. Chcą przekonać do swoich pomysłów większą grupę osób. Nie ukrywają, że zamierzają odwołać ze stanowiska Romana Mioduchowskiego i Konstancję Chodorowską.
W ubiegłym tygodniu w spotkaniu wzięło udział kilkunastu najbardziej krytycznych w swoich ocenach spółdzielców. Zaproszeni także zostali opozycyjni członkowie Rady Nadzorczej – Krzysztof Urbański i Waldemar Augustyniak.
Temperatura w spółdzielni mieszkaniowej rosła od kilku tygodni. Za sprawą wygaszenia kotłowni przy ul. Konopnickiej do mediów przedostało się szereg, nieraz sprzecznych i nie do końca jasnych informacji. Zdaniem spółdzielców zamęt, to wina zbyt małego doświadczenia nowego prezesa.
– Roman Mioduchowski miał być lekiem na całe zło. Twierdził, że jest specjalistą od pozyskiwania środków unijnych, ale z tego, jak na razie, też nic nie wychodzi. Nie będę nawet przypominał, ile było nieporozumień w związku z jego wypowiedziami dotyczącymi kotłowni przy ul. Konopnickiej. Ale na szczęście to już mamy za sobą. Teraz prezesi zgotowali nam nową niespodziankę. Okazuje się bowiem, że walne zebrania mają odbyć się w oddalonej od centrum miasta restauracji „Tęcza”. Czy naprawdę nie było innego wolnego lokalu? Dlaczego zebrania nie są w bursie przy Kaliskiej, tak jak rok temu? Przecież starsze osoby w ogóle nie przyjdą na zebrania, które praktycznie odbywają się poza miastem – mówił podczas spotkania Krzysztof Urbański.
Zadzwoniliśmy do dyrektora bursy szkolnej, przy ul. Kaliskiej. Zapytaliśmy, czy z „Łęczycanki” dzwonił ktoś w sprawie ewentualnego wynajmu pomieszczenia.
– Jak do tej pory żadnego takiego telefonu nie odebrałem. Nikt nas jeszcze ze spółdzielni mieszkaniowej nie pytał o taką możliwość – mówi Jerzy Szymczak, dyrektor bursy.
To skandal – grzmieli spółdzielcy. – Zebrania powinny być zorganizowane w centrum miasta a nie na obrzeżach. To celowy zabieg, bo wiceprezes Chodorowska wie, że ma najwięcej wrogów z ul. Konopnickiej i Dominikańskiej.
Waldemar Augustyniak, krytykował, że w spółdzielni nie ma uchwalonych ważnych wewnętrznych regulaminów.
– Na dobrą sprawę można powiedzieć, że Rada Nadzorcza została ubezwłasnowolniona. W „Łęczycance” jak do tej pory zostały uchwalone jedynie dwa wewnętrzne regulaminy. Powinno być ich minimum siedem – usłyszeli spółdzielcy od członka Rady Nadzorczej.
Negatywnie oceniono też finansowanie bazy technicznej spółdzielni.
– W ciągu roku na bazę przeznaczane jest prawie 780 tys. złotych. Przecież za te pieniądze można by docieplić dwa bloki – mówił K. Urbański. – Moim zdaniem pieniądze są marnotrawione. Nie mogę zrozumieć tego, że na pomalowanie dwóch ławek z kasy „Łęczycanki” wydawanych jest na ten cel aż 1400 złotych. Dowiedziałem się również, że pomalowanie dwóch suszarni wyceniono na ponad 11 tysięcy złotych.
Dyskusja o wydawanych pieniądzach była niezwykle emocjonująca. Spółdzielcy pytali m.in. o wynagrodzenie Konstancji Chodorowskiej.
– To jest tajemnica – odpowiadał z sarkazmem w głosie W. Augustyniak. – Pani Chodorowska nie chce o tym mówić. A warto tutaj dodać, że każdy członek spółdzielni ma prawo do wglądu w uchwały, również w te określające wynagrodzenie prezesów.
Krzysztof Góralski, jeden ze spółdzielców uczestniczących w spotkaniu, mówił o lekceważeniu ze strony władz „Łęczycanki”.
– Wielokrotnie zwracałem uwagę na problem rosnącego żywopłotu przy ul. Konopnickiej. Trzeba go wyciąć, bo kierowcy nie widzą pieszych przechodzących przez jezdnię. Usłyszałem, że żywopłot jest pod ochroną. Przecież to absurd. Nie chcę go wykopać a jedynie przyciąć. Czy ma się wydarzyć tragedia, by moja prośba została łaskawie rozpatrzona – pytał spółdzielca.
Mirosława Stokwiszewska zwróciła uwagę na planowany porządek obrad walnego zebrania spółdzielców.
– Zarząd ustawił punkty pod siebie. Najpierw jest na przykład przyjęcie absolutorium dla prezesów a później dyskusja. Przecież ludzie najpierw powinni wypowiedzieć się, czy dobrze oceniają pracę szefów spółdzielni. Dopiero później powinno być w tej sprawie głosowanie. Przerabialiśmy to rok temu i znów w porządku obrad pojawił się ten sam problem. Oczywiście to przemyślane działanie zarządu – uważa pani Mirosława.
Walne zebrania członków spółdzielni mieszkaniowej „Łęczycanka” rozpoczną się 20 czerwca. Zostały podzielone na sześć okręgów. Według niektórych spółdzielców złamany został statut spółdzielni.
– Dotyczy to paragrafu 13, punktu 3 – mówi Jarosław Szymański. – Okręgi zostały podzielone niesprawiedliwie. Z Konopnickiej i Dominikańskiej jest zbyt mało osób, zaledwie trochę ponad 70 mieszkań. Natomiast z Belwederskiej ponad 500. To celowa manipulacja.
Jak widać Konstancję Chodorowską i Romana Mioduchowskiego czeka trudna przeprawa. Mogą spodziewać się niewygodnych pytań.
O komentarz ws. niedawnego spotkania poprosiliśmy szefa „Łęczycanki”. Wysłaliśmy na spółdzielczą pocztę mejla w tej sprawie. Czekamy na odpowiedź.
(stop)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.