Cudem uniknęły śmierci
Żywioł w mgnieniu oka zajął całe pomieszczenie, w którym była 3,5-letnia dziewczynka. Matka bez wahania wbiegła w płomienie, żeby ratować dziecko. W czwartkowym pożarze mieszkania straciła wszystko, co miała.
Opis koszmarnego poranka i relacja poszkodowanej kobiety są wstrząsające. Około 10 rano Anna Grabowska wyszła z mieszkania na ul. Wrzosowej, żeby wyrzucić śmieci. 3,5-letnia Julcia leżała w łóżeczku i oglądała bajki. – Wyrzuciłam śmieci i na moment stanęłam z sąsiadką. Rozmawiałyśmy pod samymi drzwiami do mojego mieszkania, to trwało dosłownie chwilę. Gdy zorientowałam się, że coś się dzieje, wbiegłam do środka, buchnął ogień, było pełno dymu. W głowie miałam tylko jedną myśl, gdzie jest Julia? Nie było jej w łóżeczku, zaczęłam szukać po omacku, kierowałam się jej głosem, bardzo płakała. Natychmiast zdjęłam z siebie bluzę, owinęłam nią córkę i wybiegłyśmy z pomieszczenia na zewnątrz – opowiada pani Anna. – Dziękuję Bogu, że Julia jest cała, nie ma nawet otarcia. Ja mam nadpalone włosy, rzęsy, oparzone ucho, ale to nic. Dla córki zaryzykowałabym nawet swoje życie. Strażacy mówili, że jestem bardzo odważna, iż weszłam do objętego ogniem mieszkania, ale tam było moje dziecko. Nie myślałam o własnym bezpieczeństwie. Najgorsze jest to, że już od kilku osób słyszałam, że gdybym nie zostawiła córki samej w domu, to nic by się nie stało. Jestem w kiepskiej formie psychicznej i jeszcze te oskarżenia. To nie pomaga.
Jak doszło do pożaru? Gdy pani Anna wyszła na zewnątrz, Julia wzięła zapalniczkę leżącą przy kuchence i wróciła do swojego łóżeczka. Bawiąc się nią, podpaliła kołdrę. Płomienie momentalnie objęły materiał, dziewczynka na szczęście uciekła z łóżka. Gdy kobieta uratowała z płomieni córeczkę, chciała wrócić do pomieszczenia i próbować gasić ogień, ale sąsiedzi ją trzymali, nie pozwolili znów wchodzić do mieszkania, w którym znajdowała się butla z gazem. Całe szczęście, że powstrzymali kobietę. – Nie pozwoliliśmy Ani wejść do środka, najważniejsze było to, że ona i Julcia były już bezpieczne. Jak strażacy przyjechali na miejsce, to powiedzieli, że butla lada moment by wybuchła – wspomina sąsiad poszkodowanej. – Pomagaliśmy, jak tylko się dało. W tym mieszkaniu nie ma nic, spłonęło dosłownie wszystko.
Rodzina będzie teraz potrzebować dużego wsparcia i znacznej pomocy. Żywioł zabrał wszystko. – Na mieszkanie czekałam 8 lat, chyba za bardzo się cieszyłam, że w końcu będziemy miały z Julią gdzie mieszkać. Teraz nie mamy absolutnie nic. Z pożaru uratowały się tylko dwie lalki córki. Miasto ma wyremontować mieszkanie, bo jest całkowicie zniszczone, nawet tynki pospadały. Jeszcze nie wiem za co je umeblujemy, za co kupimy ubrania – zastanawia się A. Grabowska. – W noc przed pożarem miałam koszmar. Śniło mi się, że Julcia topi się w czarnej wodzie a ja nie jestem w stanie jej pomóc, bo coś mnie blokuje. Teraz dusiła się w zadymionym pomieszczeniu, ale ją odnalazłam i wyprowadziłam. Jak tu nie zwracać uwagi na sny?
tekst i fot. (MR)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.