Chcieli mi zabrać dom – twierdzi pani Anna
Ze łzami w oczach ponad 80-letnia Anna Janiszewska opowiada o swoim wnuczku. – Przez niego o mały włos nie straciłabym domu – mówi mieszkanka ul. Maszkowskiej. – Chciał mnie stąd wyrzucić.
W szarej, piętrowej kamienicy często dochodzi do kłótni, wzajemnych pretensji, wyzwisk a nawet rękoczynów. Jesień życia A. Janiszewskiej na pewno nie tak powinna wyglądać. Zapłakana starsza pani broni się przed atakami najbliższych osób.
– Nie myślałam, że kres mojego życia tak będzie wyglądać – słyszymy. – Jestem załamana zachowaniem mojego wnuczka Mariusza. Na podstawie darowizny mojego zmarłego męża próbował mnie wyrzucić z domu.
80-latka przekonuje, że postępowanie wnuczka było niezgodne z prawem.
– Mój mąż przed darowizną dla wnuczka spisał kilka lat wcześniej testament, w którym to właśnie mnie zapisał dom. A ta darowizna, to niestety została spisana pod namową i wtedy małżonek był pod wpływem alkoholu. Podpisał dokument nawet nie wiedząc co to jest – twierdzi Anna Janiszewska.
Niedawno sąd zdecydował o nabyciu spadku (domu przy ul. Maszkowskiej) przez panią Annę.
– Postanowienie sądu nie pozostawia żadnych złudzeń. Dom jest mój. Sąd nakazał także w ciągu 30 dni do opuszczenia budynku przez wnuczka, jego żonę i dwójkę ich dzieci. Mają gdzie pójść, posiadają mieszkania w blokach. Jest mi bardzo przykro, że tak się stało. Pomimo wszystko kocham wnuczka i jego dzieci. Ale wiele razy zostałam przez niego wyzwana od najgorszych. Ubliżał też moim synom. Nie da się tak mieszkać pod jednym dachem.
W dniu w którym odwiedziliśmy Annę Janiszewską nie było w domu Mariusza M. (nazwisko do wiadomości redakcji). Zostawiliśmy dla niego informację o naszej wizycie i numer telefonu do redakcji. Do chwili składania gazety wnuczek pani Anny nie skontaktował się z Reporterem.
Tekst i fot. (stop)
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.