Burmistrzu, pomóż nam!
Młoda rodzina z dwójką małych dzieci bezskutecznie stara się w urzędzie o mieszkanie. Pan Krzysztof zwolnił się z Zieleni Miejskiej i podejrzewa, że przez to ma teraz „pod górkę”, bo – jak usłyszeliśmy – lokalna władza mu to zapamiętała.
– Nie ma dla nas znaczenia ani gdzie byłoby mieszkanie, ani w jakim stanie. Możemy wziąć nawet totalnie zdewastowany lokal, sam i na własny koszt mogę zrobić remont – zapewnia Krzysztof Radwański.
Kilka dni temu na świat przyszła córka pani Justyny i pana Krzysztofa. Mała Zuzia nie ma nawet swojego łóżeczka, bo nie ma miejsca, żeby wstawić je do jednego pokoju zajmowanego przez rodzinę.
– Mieszkamy u mojego ojca. Nie będę ukrywał, że jest ciężko. Mieszkanie jest zadłużone. Jeden dług za ojca na ponad 11 tysięcy już spłaciłem. Ojciec ma problem z alkoholem, pali papierosy co przy naszych małych dzieciach jest dużym problemem, często przyjmuje też gości, wówczas jest głośno. Kilka razy spowodował zagrożenie pożarowe. Boimy się o nasze dzieci – przyznaje K. Radwański. – Chcielibyśmy zacząć życie na swój rachunek, w mieszkaniu wolnym od długów. Już od roku jesteśmy na liście oczekujących na mieszkanie socjalne, ale ciągle jesteśmy zbywani. Kilka mieszkań wskazywaliśmy, kiedy w mieszkaniówce nawet nie wiedzieli, że są wolne, a za kilka dni nas informowano, że już zostały przydzielone komuś innemu. Ostatnią odmową mięliśmy w czwartek. Trudno nam to zrozumieć. Może robią mi na złość za to, że zwolniłem się z Zieleni Miejskiej, ale ja po prostu dostałej lepiej płatną pracę, każdy by skorzystał.
– Wiemy, że są rodziny w gorszej sytuacji niż my, pamiętamy, że był pożar przy Poznańskiej i ludzie stracili dach nad głową. Nie chcemy stawiać się ponad innymi, ale wiemy też, że np. na Kopalnianą nikt nie chce przyjść mieszkać, dla nas nie jest to problem. Było tu wolne mieszkanie, chętnie byśmy się do niego wprowadzili, ale jak zawsze, zostało przydzielone komuś innemu, kto, jak wiemy nie miał tak trudnej sytuacji jak my – dodaje Justyna Chwiałkowska.
W mieszkaniu ojca pana Krzysztofa zameldowany jest tylko jego 2-letni syn. Pozostali członkowie rodziny praktycznie przebywają w lokalu nielegalnie a formalnie – są bezdomni.
– Sugerowano nam w urzędzie żebyśmy na czas oczekiwania na przydział coś sobie wynajęli. To nie jest takie proste. Nikt nie chce wynająć mieszkania rodzinie z małymi dziećmi– przyznaje J. Chwiałkowska.
Do urzędu miejskiego w Łęczycy wysłaliśmy pytanie o sprawę zgłoszoną naszej redakcji.
„Ze względu na obowiązujące Rozporządzenie o Ochronie Danych Osobowych z 25 maja 2018 roku nie możemy odnieść się bezpośrednio do sytuacji przedstawionej w pytaniu. Natomiast, aby przybliżyć proces przyznawania mieszkań, pragniemy wskazać, że lista osób wytypowanych do zawarcia umowy o przydział mieszkania składa się z 50 rodzin. Zanim takie osoby znajdą się na liście, muszą złożyć wniosek, który podlega indywidualnej weryfikacji. Nie zawsze jest to proces krótkoterminowy. Badana jest wówczas sytuacja życiowa osób wnioskujących, ale także ich możliwości finansowe – czy będą w stanie regulować rachunki. Nieregulowanie rachunków na czas powoduje wzrost zadłużenia takich osób, które jest dla nich dodatkowym obciążeniem. Ubiegły 2020 rok sprawił duże trudności w sukcesywnym przyznawaniu mieszkań ze względu na pandemię, a także wrześniowy pożar budynku na ulicy Poznańskiej 25. Wówczas priorytetem były osoby poszkodowane w pożarze. Ponadto należy podkreślić, że większość osób ubiegających się o przydział lokalu z mieszkaniowego zasobu miasta Łęczyca jest w bardzo trudnej sytuacji życiowej” – czytamy w odpowiedzi z magistratu.
BRAK KOMENTARZY
Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.